Skip Navigation
pracownicze

pracownicze

  • www.money.pl Dobre dane z ZUS. Duże zaskoczenie dla rządu

    Jak wynika z informacji money.pl, po kwietniu rok do roku wpływy na koncie e-składki w ZUS wzrosły o 15 proc. To dobra wiadomość dla ministra finansów. Zdaniem ekspertów daje ona perspektywę na oszczędności budżetowe nawet rzędu 10 mld zł.

    Dobre dane z ZUS. Duże zaskoczenie dla rządu

    cross-postowane z: https://szmer.info/post/3605234

    > >Tzw. wydolność, czyli udział wydatków opłacony z bieżąco wpływającej składki, osiągnął historycznie wysoki poziom - 85,5 proc. Jak wynika z danych ZUS, w tym okresie wpłynęło 85 mld zł ze składki, czyli blisko 10 mld zł więcej niż rok wcześniej. To wzrost o blisko 14 proc. > > >Jak wynika z danych ZUS, w ogólnej liczbie ubezpieczonych 7 proc. osób miało obywatelstwo inne niż polskie i na koniec marca zarejestrowanych było ponad 1 mln 138 tys. obcokrajowców, co oznacza wzrost o 6 proc. rok do roku. W liczbie tej 59 proc. osób było pracownikami, a ponad 36 proc. wykonywało pracę na podstawie umowy zlecenia lub umowy agencyjnej. Pozostali byli objęci innymi formami zatrudnienia. > > > >Najliczniejszą grupą obcokrajowców stanowią Ukraińcy: mowa o 762 tys. osób, co stanowi 67 proc. obcokrajowców zarejestrowanych w ZUS. Na drugim miejscu są Białorusini - 131 tys. osób.

    0
  • >Polska gospodarka będzie rosła w ciągu najbliższych czterech lat o więcej niż 3,2 proc. rocznie - przewidują eksperci makroekonomiczni pytani przez Europejski Kongres Finansowy. To dobre prognozy, ale wzrost będzie oparty na konsumpcji, a inwestycje będą hamowane przez inflację i wysokie stopy procentowe. Boleśnie odczujemy brak rąk do pracy - mówi w wywiadzie Marta Penczar, dyrektor ośrodka badawczego EKF Research.

    6
  • Szybko rośnie liczba pracowników z Indii i Filipin

    www.money.pl Ta nacja napiera na polski rynek. Wzrost liczby pracowników o 40 proc.

    Liczba cudzoziemców wykonujących w Polsce pracę w końcu grudnia wyniosła 1015,1 tys. osób. To o 4,2 proc. więcej rdr. Najwięcej nowych pracowników przyjeżdża do naszego kraju z Filipin i Indii.

    Ta nacja napiera na polski rynek. Wzrost liczby pracowników o 40 proc.

    >Liczba cudzoziemców wykonujących w Polsce pracę w końcu grudnia wyniosła 1015,1 tys. osób. To o 4,2 proc. więcej rdr. Najwięcej nowych pracowników przyjeżdża do naszego kraju z Filipin i Indii.

    >GUS podaje, że w 2023 roku liczba obywateli Filipin wykonujących pracę zwiększyła się o blisko 40 proc. (2,7 tys. osób), wśród obywateli Indii o ponad 23 proc. (3,6 tys. osób), a wśród obywateli Białorusi – o 14,7 proc. (14,9 tys. osób).

    0
  • Bezrobocie w Polsce jest rekordowo niskie. Na rynku brakuje pracowników fizycznych

    www.pulshr.pl Pracownicy fizyczni są wysysani z rynku. „Luka kadrowa będzie się pogłębiała” | pulshr.pl

    Bezrobocie w Polsce jest rekordowo niskie. Na rynku brakuje pracowników fizycznych, a spłaszczanie wynagrodzeń - spowodowane szybkim wzrostem płacy minimalnej - nie ułatwia pozyskania osób do pracy.

    Pracownicy fizyczni są wysysani z rynku. „Luka kadrowa będzie się pogłębiała” | pulshr.pl

    Pracodawcy płaczą, że przez podniesienie stawki minimalnej oferowane przez nich żenujące pensje wyglądają żenująco.

    1
  • wiadomosci.onet.pl Zatrważające kulisy pracy kurierów. "To był późny wieczór, obrzeża centrum"

    Nieważne deszcz, śnieg czy mróz. Zakładają sześcienne plecaki, wsiadają na rower i jadą do celu z gorącą zupą albo pudełkami pizzy. — Po pięciu takich godzinach człowiek wraca do domu i jest jak trup — przyznaje kurier z kilkuletnim doświadczeniem. Inni opowiadają nam o swoich zarobkach, problemach ...

    Zatrważające kulisy pracy kurierów. "To był późny wieczór, obrzeża centrum"
    0
  • www.onet.pl Ukraińcy tylko w I kwartale br. założyli w Polsce 9 tys. jednoosobowych firm

    W I kw. br. blisko 16% wniosków dotyczących założenia jednoosobowej działalności gospodarczej wpłynęło do rejestru CEIDG od osób mających obywatelstwo inne niż polskie. Zdecydowanie najwięcej takich przypadków dotyczyło Ukraińców.

    Ukraińcy tylko w I kwartale br. założyli w Polsce 9 tys. jednoosobowych firm
    2
  • Pieniądze pracowników, przyszłość pracowników - fundusze emerytalne jako narzędzie władzy związków zawodowych

    uniglobalunion.org Workers’ money, workers’ future – Pension funds as a tool for trade union power

    Trade unionists from the finance sector worldwide gathered in Buenos Aires on 3-4 June to establish how to best use pension funds to build union strength. Pension funds are major players in the global economy with more than US$60 trillion of assets under management. They play a role in shaping our g...

    Workers’ money, workers’ future – Pension funds as a tool for trade union power

    >Związkowcy z sektora finansowego na całym świecie zebrali się w Buenos Aires w dniach 3-4 czerwca, aby ustalić, jak najlepiej wykorzystać fundusze emerytalne do budowania siły związków zawodowych. > >Fundusze emerytalne są głównymi graczami w światowej gospodarce, zarządzając aktywami o wartości ponad 60 bilionów USD. Odgrywają one rolę w kształtowaniu naszej globalnej gospodarki i określaniu, jak może wyglądać odpowiedzialne zachowanie przedsiębiorstw. > >Ponad 70 uczestników/czek spotkało się na seminarium UNI Finance "Pieniądze pracowników, przyszłość pracowników" w stolicy Argentyny, którego gospodarzem był oddział finansowy UNI Global Union La Bancaria. > >Podczas gdy emerytury powinny przede wszystkim chronić kapitał i emerytury pracowników, praca związków zawodowych w funduszach emerytalnych powinna maksymalizować możliwości promowania umów zbiorowych, równości płci i różnorodności, aby zapewnić, że fundusze emerytalne są zrównoważone i stanowią inwestycję w przyszłość skoncentrowaną na społeczeństwie. > >Musimy upewnić się, że standardy nie są tylko słowami, nie są tylko "praniem ekologicznym" lub "praniem społecznym". Wszystkie największe międzynarodowe koncerny finansowe są zaangażowane w fundusze emerytalne, pociągnijmy je do odpowiedzialności" - powiedziała przewodnicząca UNI Finance, Anna Maria Romano z włoskiego związku zawodowego FISAC-CGIL-IT. > >"Nie chodzi tylko o zrównoważony rozwój środowiska, ale także o zrównoważony rozwój społeczny, integrację i prawa człowieka. Musimy bronić pracowników i udowodnić, że jesteśmy kompetentni. Jesteśmy ekspertami na własnych prawach" - dodała. > >Seminarium dotyczyło problemów zabezpieczenia kapitału emerytalnego, gdyż wielu pracowników zapłaciło cenę za nietrafione inwestycje. "Wielu pracowników zostało prawie z niczym po wprowadzeniu prywatnych funduszy emerytalnych w Argentynie" - powiedział Sergio Palazzo, sekretarz generalny La Bancaria i przewodniczący UNI Americas Finance. "Mieliśmy nieudany eksperyment z prywatnymi firmami zarządzającymi funduszami emerytalnymi". > >Sytuacja ta odbija się echem w Brazylii, gdzie pracownicy poczty walczą o odzyskanie 2 miliardów dolarów utraconych funduszy emerytalnych z BYN Mellon w USA. > >Dyrektor UNI ds. biznesu i praw człowieka, Lisa Nathan, współpracuje z Global Unions' Committee for Workers' Capital (CWC), międzynarodową siecią związków zawodowych na rzecz dialogu i działań w zakresie odpowiedzialnego inwestowania kapitału pracowniczego. > >"Zwracamy dużą uwagę na to, w jaki sposób fundusze emerytalne wykorzystują swój wpływ na firmy, w które inwestują, aby mieć nadzieję na podniesienie standardów korporacyjnych" - powiedziała. "UNI działa również na rzecz budowania kanałów z funduszami emerytalnymi, aby wzmocnić głos związków zawodowych i pogłębiać ich zrozumienie praw pracowniczych". > >Angelo Di Cristo, szef UNI Finance, powiedział: "To spotkanie rozpoczęło podróż mającą na celu zwiększenie wiedzy na temat zarządzania funduszami emerytalnymi i wskazanie sposobów, w jakie związki zawodowe mogą kształtować inwestycje w celu poprawy praw pracowniczych, różnorodności i integracji - oraz aby fundusze były inwestowane nie tylko odpowiedzialnie, ale także mądrze".

    0
  • ozzip.pl Strajk u największego producenta opakowań metalowych w Polsce. Załoga CANPACK FIP w Brzesku walczy o godną wypłatę

    20 czerwca 2024 roku rozpoczynamy strajk w naszym zakładzie pracy, koncernie CANPACK Food and Industrial Packaging. Po miesiącach bezowocnych spotkań z zarządem sięgamy po ostateczne narzędzie walki o godne warunki życia. Dlaczego strajk? Co roku wypracowujemy spółce wielomilionowe zyski – ciężką pr...

    Strajk u największego producenta opakowań metalowych w Polsce. Załoga CANPACK FIP w Brzesku walczy o godną wypłatę
    0
  • [ENG] Jeden z inżynierów Facebooka zmuszony do rezygnacji po ujawnieniu praktyk mizoginistycznych w miejscu pracy

    arstechnica.com Lawsuit: Meta engineer told to resign after calling out sexist hiring practices

    Meta managers are accused of retaliation and covering up mistreatment of women.

    Lawsuit: Meta engineer told to resign after calling out sexist hiring practices

    cross-postowane z: https://szmer.info/post/3503447

    > W lato 2023 roku jeden z inżynierów Facebooka zaczął nagłaśniać wewnętrznie przypadki złego traktowania kobiet. Valdi Licul, prawnik Smitha (tj. byłego inżyniera Facebooka), stwierdził, że jest to kolejny przypadek, w którym wielkie korporacje, zamiast reagować na naruszenia, uciszają tych, którzy się sprzeciwiają nieetycznym warunkom. > > Internet Archive

    0
  • Spadły standardy uczciwości w polskich firmach

    www.portalsamorzadowy.pl Rz: spadły standardy uczciwości w polskich firmach

    W Polsce mocno spadły standardy uczciwości w firmach. Rośnie skłonność do działań nieetycznych - wynika z opublikowanego przez "Rz" raportu EY opartego na Światowym Badaniu Uczciwości w Biznesie 2024.

    Rz: spadły standardy uczciwości w polskich firmach
    0
  • ozzip.pl Sprawozdanie z warszawskiego spotkania Międzynarodowej Związkowej Sieci Solidarności i Walk

    Warszawa, 18-19 maja 2024 Na 5. spotkaniu Międzynarodowej Związkowej Sieci Solidarności i Walk (10-12 września 2023) postanowiliśmy kontynuować tworzenie sieci współpracy na terytorium europejskim. Po spotkaniu w Mediolanie w lutym 2024 r. zebraliśmy się w Warszawie, aby kontynuować wspólną pracę zw...

    Sprawozdanie z warszawskiego spotkania Międzynarodowej Związkowej Sieci Solidarności i Walk
    0
  • Pracownicy Auchan nie dostali pensji, wiec zajeli towar. Jest reakcja francuskiej sieci

    www.tokfm.pl Pracownicy Auchan nie dostali pensji, wi�c zaj�li towar. Jest reakcja francuskiej sieci

    Pracownicy zamkni�tego sklepu Auchan w Kielcach przej�li towar i sprzedawali go na poczet zaleg�ych pensji. Francuska sie� Auchan zadeklarowa�a, �e zainteresuje si� spraw�.

    Pracownicy Auchan nie dostali pensji, wi�c zaj�li towar. Jest reakcja francuskiej sieci
    2
  • Bartosz Józefiak wcielił się w pracownika dźwigu, żeby pokazać, że do niebezpiecznej pracy na budowie, można wejść praktycznie z ulicy

    frontstory.pl FRONTSTORY.PL odc. 44, Bartosz Józefiak. Byłem pracownikiem dźwigu wysokościowego. Podcast Frontstory.p - FRONTSTORY.PL

    Bartosz Józefiak wcielił się w pracownika dźwigu, żeby pokazać, że do niebezpiecznej pracy na budowie, można wejść praktycznie z ulicy.

    FRONTSTORY.PL odc. 44, Bartosz Józefiak. Byłem pracownikiem dźwigu wysokościowego. Podcast Frontstory.p - FRONTSTORY.PL

    >“Nikt nie sprawdza moich uprawnień, umowy ani badań. Z kabiny widzę, jak w dole robotnicy przypinają ogromną ścianę do łańcuchów. Ja mam to podnieść? Jeszcze nigdy ładunku nie podnosiłem! A co, jeśli kogoś zabiję? Robi mi się gorąco.” pisze w swoim reportażu Bartosz Józefiak, dziennikarz “Dużego Formatu”.

    0
  • [CW: płacze przedsiębiorców] Brak chętnych do pracy sezonowej w Polsce. 6 tys. zł na rękę nie wystarcza

    forsal.pl Brak chętnych do pracy sezonowej w Polsce. 6 tys. zł na rękę nie wystarcza

    Zarobki na poziomie ok. 6 tys. zł na rękę często nie wystarczają, by znaleźć chętnych do pracy w hotelu czy pensjonacie. Ta branża nie od dziś zmaga się z niedoborem pracowników, zwłaszcza w sezonie wakacyjnym. Nie inaczej jest w tym roku.

    Brak chętnych do pracy sezonowej w Polsce. 6 tys. zł na rękę nie wystarcza
    4
  • www.fakt.pl Przyjechali po lepsze życie. Wybuchł skandal. Pracownicy ujawniają, co się dzieje w miasteczku Orlenu

    Skandaliczne warunki zakwaterowania, wyzysk i nieodpowiednie traktowanie. Tego jeszcze do niedawna mieli doświadczyć na własnej skórze ludzie z zagranicy, pracujący przy flagowej inwestycji Orlenu ...

    Przyjechali po lepsze życie. Wybuchł skandal. Pracownicy ujawniają, co się dzieje w miasteczku Orlenu
    0
  • Dość bezczynności! Pikieta pod PIP

    cross-postowane z: https://szmer.info/post/3370632

    > Związek Syndykalistów Polski - Wrocław zaprasza na pikietę, która odbędzie się w piątek, 31 maja o godz. 12:00 pod siedzibą Państwowej Inspekcji Pracy we Wrocławiu (ul. Zielonego Dębu 22). Będziemy protestować przeciwko bezczynności Państwowej Inspekcji Pracy w sprawie zgłoszenia o niewypłaconym wynagrodzeniu. PIP dostała zawiadomienie o nieprawidłowościach, po czym po nieudanej próbie kontaktu z zalegającą firmą, wrzuciła sprawę do szuflady. Ale my będziemy upominać się o zaległe wynagrodzenie, zarówno u nieuczciwego pracodawcy jak i o sprawiedliwość w Państwowej Inspekcji Pracy.

    0
  • Ostateczne zatwierdzenie europejskiej dyrektywy w sprawie należytej staranności to kamień milowy godny świętowania

    uniglobalunion.org Final approval of European due diligence directive a milestone to celebrate

    After years of deliberations and heated negotiations, EU Ministers today finally approved the Corporate Sustainability Due Diligence Directive (CSDDD) marking a new era for corporate accountability. Reaching this milestone was a hard-won step forward from the persistent efforts of trade unions, civi...

    Final approval of European due diligence directive a milestone to celebrate

    >Po latach rozważań i gorących negocjacji, ministrowie UE ostatecznie zatwierdzili dziś dyrektywę w sprawie należytej staranności w zakresie zrównoważonego rozwoju przedsiębiorstw (CSDD), wyznaczając nową erę odpowiedzialności przedsiębiorstw. Osiągnięcie tego kamienia milowego jest wielkim krokiem naprzód wyranm dzięki wytrwałym wysiłkom związków zawodowych, społeczeństwa obywatelskiego i postępowych posłów PE. > >Dyrektywa tworzy nowe możliwości do zapewnienia, że wszystkie firmy o znaczącym wpływie na Europę - niezależnie od tego, czy mają siedzibę w UE, czy za granicą - muszą przestrzegać praw człowieka pracowników na całym świecie. Szacuje się, że dyrektywa obejmie swoim zasięgiem około 5400 przedsiębiorstw, z milionami pracowników globalnie, w tym podwykonawców, spółek zależnych i osób pracujących w ich 'globalnych łańcuchach wartości' [value chains]. > >Oprócz wprowadzenia obowiązkowej należytej staranności w zakresie praw człowieka na tak rozległym obszarze, wprowadza ona również nowe przepisy, które wykraczają poza istniejące krajowe przepisy dotyczące należytej staranności. Co najważniejsze, na każdym etapie procesu należytej staranności istotną rolę odgrywają rolę związki zawodowe. Wprowadzona jest też możliwości egzekwowania prawa za pomocą szeregu środków, w tym organów nadzorczych, które mogą przyjmować skargi i jest pierwszym ustawodawstwem dotyczącym należytej staranności, które wprowadza odpowiedzialność cywilną, choć jej zasięg jest ograniczony. > >Krajowe związki zawodowe w Europie muszą naciskać na swoje rządy, aby ustanowiły silną podstawę legislacyjną w celu zapewnienia solidnego ustawodawstwa krajowego, w tym w celu wypełnienia niektórych luk w dyrektywie.

    2
  • www.wirtualnemedia.pl Były reporter „Faktów” TVN dyrektorem w Poczcie Polskiej

    Dariusz Prosiecki objął funkcję dyrektora biura współpracy międzynarodowej i filatelistyki w Poczcie Polskiej. Poprzednio był związany z Pracodawcami RP, a wcześniej przez wiele lat był reporterem „Faktów” TVN.

    Były reporter „Faktów” TVN dyrektorem w Poczcie Polskiej

    Dariusz Prosiecki objął funkcję dyrektora biura współpracy międzynarodowej i filatelistyki w Poczcie Polskiej. Poprzednio był związany z Pracodawcami RP, a wcześniej przez wiele lat był reporterem „Faktów” TVN. O rozpoczęciu pracy w Poczcie Polskiej jako dyrektor biura współpracy międzynarodowej i filatelistyki Dariusz Prosiecki poinformował na swoich profilach społecznościowych. W marcu br. w efekcie konkursu prezesem Poczty Polskiej został Sebastian Mikosz, a stanowisko wiceprezesa ds. digitalizacji objął Dariusz Śpiewak. Spółka jest największym operatorem pocztowym w naszym kraju. Zatrudnia ponad 66 tys. pracowników, a jej sieć obejmuje 7,6 tys. placówek, filii i agencji pocztowych w całej Polsce

    Przez minione dwa lata Dariusz Prosiecki był dyrektorem departamentu marketingu i komunikacji w Pracodawcach RP, a przedtem przez niecały rok pracował w strategii, projektów i współpracy międzynarodowej w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Dariusz Prosiecki 17 lat w TVN Wcześnej Dariusz Prosiecki przez prawie trzy dekady pracował jako dziennikarz. Zaczął w 1994 roku w RMF FM (jako współpracownik), a trzy lata później przeszedł do Radia ZET. Od 2004 roku związany był z TVN, z początku jako reporter TVN24, a od 2005 roku jako reporter „Faktów” TVN. Zajmował się tematyką obronności, kryminalną i bezpieczeństwa, rzadziej polityczną. Przygotowywał materiały m.in. na temat wojska, służb specjalnych. Relacjonował konflikty w Iraku, Gruzji, Kosowie i Afganistanie. Z nadawcą pożegnał się jesienią 2021 roku.

    1
  • "Potężna" redukcja etatów, "pierwszy krok do likwidacji"

    Pocztowa Solidarność zwróciła się z apelem do prezydenta Andrzeja Dudy o udzielenie wsparcia w walce z "zatrzymaniem bezmyślnej transformacji, będącej faktycznie początkiem likwidacji Poczty Polskiej" oraz rozpoczęcie debaty publicznej na temat przyszłości spółki. Według związkowców spółka nie powinna być traktowana jako projekt biznesowy, ale strategiczny podmiot o istotnym znaczeniu dla funkcjonowania państwa.

    NSZZ "Solidarność" Pracowników Poczty Polskiej wystosował apel do prezydenta Andrzeja Dudy o jego wsparcie w związku z planowanymi zwolnieniami grupowymi w Poczcie Polskiej. Apel do prezydenta

    W stanowisku podkreślono, że apel pracowników Poczty otrzymał pełne poparcie ze strony Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". W stanowisku Komisji Krajowej czytamy, że zaapelowała ona do szefa resortu aktywów państwowych Jakuba Jaworskiego "o podjęcie natychmiastowych działań mających na celu ochronę Poczty Polskiej przed dezintegracją i zapewnienie jej stabilnego funkcjonowania". Komisja wezwała również do dialogu z przedstawicielami związkowców.

    "Działania obecnego Zarządu Poczty Polskiej S.A. są pierwszym krokiem do likwidacji spółki o istotnym znaczeniu dla gospodarki państwa (...) Nowy Zarząd nie przedstawił żadnych planów rozwoju Poczty, żadnych planów inwestycyjnych, a jedynym działaniem 'naprawczym, są planowane redukcje etatów będące początkiem tzw. transformacji spółki. Na 2024 rok została zaplanowana potężna redukcja etatów opierająca się nie tylko na tzw. naturalnej fluktuacji tj. nieodtwarzaniu stanowisk po naturalnym wygaśnięciu stosunku pracy. Zarząd Poczty Polskiej S.A. planuje również zwolnienia grupowe. Szacujemy, że tylko w 2024 r. redukcja obejmie 10 tys. etatów, w wyniku czego Poczta Polska straci zdolność operacyjną świadczenia usług w zakresie podstawowym" - wskazali związkowcy w apelu adresowanym do prezydenta Andrzeja Dudy.

    Czytaj także: "Jesteśmy najgorzej opłacaną grupą zawodową w Polsce". Strajk ostrzegawczy Związkowcy mówią o błędach kolejnych ekip

    Przedstawiciele związków zawodowych zarzucają, że kolejne ekipy rządzące na przestrzeni lat dopuściły się licznych błędów, zaniedbań oraz nie przygotowały Poczty Polskiej do funkcjonowania na zliberalizowanym rynku usług pocztowych, w stopniu niespotykanym w innych krajach UE. Podkreślili, że obecny rynek usług pocztowych został zdominowany przez korporacje międzynarodowe.

    "W przyszłym roku odbędzie się wybór operatora wyznaczonego do świadczenia usługi powszechnej, a tymczasem Prezes Poczty Polskiej (Sebastian Mikosz - red) wygłasza publicznie opinię: 'bycie operatorem wyznaczonym nie jest dobrym biznesem'. Poczta Polska bez świadczenia usługi powszechnej i usługi e-doręczenia na rzecz administracji państwowej oraz sądownictwa, utraci status operatora narodowego, stając się łatwym łupem dla doinwestowanej konkurencji co w konsekwencji oznacza jej likwidację" - ocenili związkowcy.

    Jak napisali, w trakcie pandemii COVID-19 Poczta Polska udowodniła, że jest niezbędna do funkcjonowania państwa, dodając, że w czasach narastającego napięcia między NATO a Rosją, likwidacja spółki jest w ich ocenie działaniem nieodpowiedzialnym.

    Czytaj także: Były prezes Poczty Polskiej: ze skrzynki byłego dyrektora biura prawnego Orlenu wyszedł mail z projektem wyborów

    "Początek likwidacji Poczty Polskiej, i to w obliczu rosnącej groźby konfliktu na linii NATO – Rosja, jest działaniem szczególnie nieodpowiedzialnym i wyjątkowo niebezpiecznym. Jest też działaniem nieodwracalnym. Przedsiębiorstwa strategicznego dla państwa, o tak rozbudowanej strukturze i zasięgu działania, nigdy nie uda się już odbudować" - dodano.

    Według pocztowej "S" spółka nie powinna być traktowana jako projekt biznesowy, ale strategiczny podmiot o istotnym znaczeniu dla funkcjonowania państwa. Zwolnienia w Poczcie Polskiej

    Wiceminister aktywów państwowych Jacek Bartmiński poinformował w Sejmie pod koniec kwietnia, że zarząd Poczty Polskiej zamierza w br. zmniejszyć liczbę stanowisk pracy o 5 tys. etatów, dodając, że kończące się umowy zlecenia czy umowy o pracę na czas określony nie będą przedłużane.

    "Liczba około 5 tys. etatów, to są nie osoby tylko etaty, to są - jakby to księgowo powiedzieć - stanowiska pracy, o które Poczta Polska, nowy zarząd Poczty Polskiej, zamierza obniżyć poziom (...) zatrudnienia na rok 2024" - mówił wówczas wiceminister, zastrzegając, że przygotowywany plan transformacji nie przewiduje likwidacji Poczty Polskiej. Nowy prezes o sytuacji w państwowym gigancie

    W połowie maja br., w rozmowie z PAP prezes spółki Sebastian Mikosz poinformował, że Pocztę należy "wymyślić na nowo", a listonosze stopniowo powinni przechodzić w rolę kurierów. Zwrócił uwagę, że Poczta nie jest już monopolistą na rynku, a tradycyjne usługi świadczone przez Pocztę Polską gasną. - Doręczanie listów gaśnie i ten trend będzie jedynie przybierał na sile - wskazywał szef Poczty.

    Prezes Mikosz przekazał również, że zaproponował związkowcom Poczty Polskiej redukcję etatów i podwyższenie wynagrodzeń, co zostało z miejsca odrzucone. - Gdybym dzisiaj spełnił oczekiwanie związków, jakim jest tysiąc zł brutto podwyżki, to spółkę kosztowałoby to 1 mld 200 mln zł rocznie. Jako prezes uważam, że ten postulat nie szokuje przy dzisiejszej inflacji i wyższych kosztach życia. Niestety, dzisiaj sytuacja spółki na takie podwyżki nie pozwala - wyjaśnił szef Poczty.

    Dodał także, że strata brutto całej Grupy Poczta Polska, która została wyliczona podczas przeprowadzonego audytu, to prawie 468 mln zł. - Strata brutto samej Poczty Polskiej to minus 745 mln zł, ale wynik Grupy poprawia wynik Banku Pocztowego. Spółka otrzymała już od Skarbu Państwa refundację za wybory kopertowe - zaznaczył prezes państwowego giganta.

    Czytaj również: Nowy prezes Poczty Polskiej: spółka jest w stanie śmierci klinicznej >>>

    W "Faktach po Faktach" Sebastian Mikosz tłumaczył swoje porównanie stanu Poczty Polskiej do śmierci klinicznej. Powiedział, że chodziło mu o stan, w którym "serce bije, ale głowa przestała działać". - Sercem nazwałem ludzi, bo naprawdę ci ludzie są fenomenalni - powiedział i przyznał, że "część z nich będzie musiała z poczty odejść".

    Tłumaczył, że będzie starał się, aby Poczta Polska stała się "firmą kuriersko-logistyczną". - Jesteśmy nastawieni na dostarczanie listów, a powinniśmy być na dostarczanie paczek, czyli inaczej mówiąc przesyłek. List też może się stać przecież przesyłką. Zresztą bardzo wiele przesyłek dzisiaj jest mniejszych formatowo niż listy, więc możemy to robić - wyjaśnił.

    Sebastian Mikosz został powołany na prezesa Poczty Polskiej pod koniec marca 2024 r. Do tej pory był m.in. prezesem PLL LOT i wiceszefem IATA.

    Poczta Polska to spółka Skarbu Państwa, największy operator pocztowy na rynku krajowym. Zatrudnia ponad 66 tys. pracowników, a jej sieć obejmuje 7,6 tys. placówek, filii i agencji pocztowych w całej Polsce.

    0
  • businessinsider.com.pl Wysokość płacy minimalnej. Mamy stanowisko Ministerstwa Rodziny

    Agnieszka Dziemianowicz-Bąk poinformowała, że zaproponuje, aby minimalne wynagrodzenie wynosiło 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia i wywołała szok po stronie pracodawców. "To wartość o charakterze...

    Wysokość płacy minimalnej. Mamy stanowisko Ministerstwa Rodziny
    4
  • naukawpolsce.pl Naukowcy: prawa pracownicze jednymi z najsłabiej chronionych praw człowieka

    Nowe badania naukowców z Binghamton University w Nowym Jorku wykazały, że prawa pracownicze należą do najsłabiej chronionych praw człowieka na świecie - informuje „Human Rights Quarterly”.

    Naukowcy: prawa pracownicze jednymi z najsłabiej chronionych praw człowieka
    0
  • Poczta Polska ma kłopoty: zacznijcie słuchać pracowników.

    www.facebook.com Listonosze Polska

    Poczta Polska jest w złej sytuacji. Hierarchiczna struktura, ignorowanie szeregowych pracowników, ich doświadczenia i głosów, oddanie na wielu płaszczyznach (np. bardzo zyskowne przesyłki kurierskie...

    Listonosze Polska

    Poczta Polska jest w złej sytuacji. Hierarchiczna struktura, ignorowanie szeregowych pracowników, ich doświadczenia i głosów, oddanie na wielu płaszczyznach (np. bardzo zyskowne przesyłki kurierskie i inne) prywatnym firmom, zastraszanie pracowników (włącznie ze zwolnieniami), gdy ci próbują ratować firmę; to wszystko skutkuje się tym, że firma z kilkusetletnią tradycją, dziś chwieje się na nogach, straszy się prywatyzacją/likwidacją itd.

    Poczta Polska dociera do każdej osoby w kraju - choćby mieszkała w najmniejszej wsi. To usługa, która nie musi przynosić zysków - podobnie jak zysków nie przynoszą szkoły, czy szpitale.

    NIE WIECIE JAK RATOWAĆ POCZTĘ? ZACZNIJCIE SŁUCHAĆ PRACOWNIKÓW!

    3
  • www.money.pl "Pocztę trzeba wymyślić na nowo". Sebastian Mikosz mówi o śmierci klinicznej spółki

    Serce bije, ale głowa przestała działać - mówi Sebastian Mikosz, prezes Poczty Polskiej, o sytuacji państwowego giganta. Dodaje, że spółka "jest w stanie śmierci klinicznej" i "trzeba ją wymyślić na nowo".

    "Pocztę trzeba wymyślić na nowo". Sebastian Mikosz mówi o śmierci klinicznej spółki

    Serce bije, ale głowa przestała działać - mówi Sebastian Mikosz, prezes Poczty Polskiej, o sytuacji państwowego giganta. Dodaje, że spółka "jest w stanie śmierci klinicznej" i "trzeba ją wymyślić na nowo".

    W wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej Sebastian Mikosz stwierdza, że "przez ostatnie 8 lat firma została doprowadzona do praktycznego wyjścia z rynku". - Mam o to gigantyczny żal. Poczta Polska jest nie tylko spółką Skarbu Państwa, ale też firmą pełniącą funkcję państwotwórczą - dodaje.

    Ocenia, że "Poczta Polska jest w stanie śmierci klinicznej. Serce bije, ale głowa przestała działać". - Śmierć kliniczna Poczty polega na tym, że mamy same długi - wyjaśnia Mikosz. I nie chodzi wyłącznie o długi w wymiarze finansowym.

    Sebastian Mikosz, w przeszłości dwukrotnie prezes Polskich Linii Lotniczych LOT, w lutym został oddelegowany do pełnienia obowiązków prezesa Poczty Polskiej, a w marcu wygrał konkurs na to stanowisko. Zasłynął z restrukturyzacji narodowego przewoźnika. Podobne zadanie czeka go w Poczcie Polskiej.

    Cztery długi Poczty Polskiej

    Według Mikosza Poczta Polska ma "dług kurierski", co objawia się tym, że jest siódmym graczem na najbardziej atrakcyjnym i najszybciej rosnącym rynku usług logistycznych, ściśle związanym z e-commerce. - I o naszą ekspansję na tym rynku będzie bardzo trudno, dlatego, że wiąże się to z koniecznością dokonania gigantycznych inwestycji i całkowitej transformacji - z firmy stawiającej prawie wyłącznie na logistykę listów, na firmę kurierską - tłumaczy nowy prezes.

    Długi dług, oceniony przez Mikosza jako najgroźniejszy, to dług technologiczny. - Jesteśmy takim skansenem informatycznym, firmą, która funkcjonuje chyba w oparciu o najstarsze dostępne systemy. Szacujemy, że w tej chwili wyjście z długu technologicznego, to jest koszt rzędu pół miliarda złotych. Musimy kupić co najmniej 23 tys. komputerów, zainstalować zupełnie nowe serwery, nowe oprogramowanie. Operujemy na systemach, które mają nawet 20 lat. Musimy unowocześnić system okienkowy oraz ten odpowiedzialny za zarządzanie logistyką - stwierdza.

    I to właśnie konsekwencją długu technologicznego ma być dług finansowy Poczty Polskiej. - To niedostosowanie przedsiębiorstwa do realiów i potrzeb rynkowych. Od lat stale spadają wolumeny obsługiwanych przez Pocztę listów, z kolei rosną koszty pracy i surowców - diagnozuje Mikosz.

    Strata brutto Grupy Poczta Polska to prawie 468 mln zł. Sama Poczta Polska jest 745 mln zł na minusie, jednak jej wynik poprawia Bank Pocztowy.

    Dodatkowo jesteśmy firmą, w której wszystko jest powolne, długie, skomplikowane. Zbudowaliśmy imponującą biurokrację wewnętrzną, której utrzymanie wymusza gigantyczne zatrudnienie. Śmiem twierdzić, że dzisiaj obsługą aparatu biurokratycznego zajmuje się więcej ludzi, niż tych, którzy realnie mają styczność z klientami - stwierdza prezes.

    Jego zdaniem Poczta Polska cierpi także na dług intelektualny. - On jest dla mnie szczególnie bolesny, gdyż wiąże się z koniecznością uświadamiania Pocztowcom, że zmiany w naszej firmie są nieuniknione, jeżeli Poczta ma przetrwać. To wygląda trochę tak, jakby nikt nie zauważył, że rynek nam ucieka, rozwiązania w zakresie korespondencji cyfrowej zdominują komunikację prywatną i oficjalną już w najbliższych latach, wypierając tradycyjne listy - podsumowuje Mikosz. 97 związków zawodowych w Poczcie Polskiej. "Robią to, co zawsze"

    Wylicza, że w Poczcie Polskiej działa 97 związków zawodowych, z czego dwa są reprezentatywne i "to z nimi rozmawiamy". Powołano zespół ds. negocjacji zmian w Zakładowym Układzie Zbiorowym Pracy. Stwierdza, że konstruktywny dialog "jest niezwykle trudny", a żądania ograniczają się do postulatów na tle płacowym i kadrowym.

    • Uważam, że taka liczba organizacji związkowych wynika, przede wszystkim, z chęci utrzymania tzw. ochrony związkowej przez szerokie grupy osób - dodaje. Taką ochroną objętych może być około 700 pracowników. Koszty funkcjonowania organizacji związkowych dla Poczty szacowane są na około 10 mln zł.

    • Związki robią to, co zawsze, czyli skupiają się na wymuszaniu podwyżek płac. W moich rozmowach z liderami związkowymi nie słyszałem natomiast postulatów, które wiązałyby się z intensyfikacją prac nad nowymi systemami informatycznymi czy większych inwestycji w tym obszarze, co przecież usprawniłoby pracę pracowników. Co zrobiły związki, kiedy Orlen, który też jest spółką Skarbu Państwa, zagarnął rynek automatów paczkowych? Dlaczego nie reagowały 2-3 lata temu? - pyta Mikosz.

    Dodaje, że w Poczcie "spotkał się z sytuacją, której nie ogarniała jego biznesowa wyobraźnia". - Związkowcami jest również wielu menadżerów. I tak na jednym spotkaniu jedna i ta sama osoba pełni funkcję dyrektora zarządzającego danym obszarem, a na innym – działacza związkowego - dodaje. Zobacz także: Krytyczna sytuacja Poczty Polskiej. Przerwą pracę Nie będzie likwidacji placówek Poczty Polskiej. Zredukują zatrudnienie

    Jaką receptę ma dla Poczty Polskiej jej nowy prezes? - Pocztę Polską trzeba wymyślić na nowo. Nie jesteśmy już monopolistą i mam wrażenie, że jest to pierwsza rzecz, którą trzeba wszystkim uświadomić. Do tego tradycyjne usługi Poczty po prostu gasną. Doręczanie listów gaśnie i ten trend będzie jedynie przybierał na sile - stwierdza.

    Wylicza, że rynek listów spada o około 10 proc. rocznie w Europie. Popyt na usługi doręczeń ma spaść także wraz z wejściem usługi e-Doręczeń. - Na pewno nie zrezygnujemy z rynku kurierskiego i póki to możliwe, będziemy dostarczali listy - zapowiada Mikosz.

    Chce rozwijać także usługi finansowe w oparciu o siatkę placówek Poczty Polskiej, zwłaszcza w miastach do 50 tys. mieszkańców. Podkreśla, że listonosze to najcenniejsze aktywo Poczty Polskiej.

    Przecież nasi listonosze co miesiąc roznoszą w gotówce 5 miliardów złotych rent i emerytur. I to jest nasz ogromny kapitał, dzięki któremu chcemy zbudować nową Pocztę. Na pewno nie chcemy likwidować placówek pocztowych, ale musimy je unowocześnić - mówi Mikosz.

    Mikosz zaznacza, że zarobki w Poczcie Polskiej "nie są czymś, czym może się dzisiaj pochwalić". Mówi o sytuacjach, w których pracownicy eksploatacyjni zarabiają nawet tyle, co ich przełożeni. Uważa, że mimo dodatków, takich jak stażowe, "trzynastki", wynagrodzenie zasadnicze jest niewysokie.

    • Bierze się to z gigantycznego przerostu zatrudnienia. Dlatego zaproponowałem związkowcom redukcję etatów i podwyższenie wynagrodzeń, co zostało z miejsca odrzucone - dodaje. Jego zdaniem "trzeba będzie zredukować zatrudnienie, renegocjować układ zbiorowy pracy i wdrożyć plan transformacji".

    Poczta Polska to spółka Skarbu Państwa i największy operator pocztowy na rynku krajowym. Zatrudnia ok. 62-63 tys. pracowników, a jej sieć obejmuje 7,6 tys. placówek, filii i agencji pocztowych w całej Polsce.

    0
  • www.money.pl Krytyczna sytuacja Poczty Polskiej. Przerwą pracę

    W najbliższym czasie zwołane zostanie walne zgromadzenie akcjonariuszy Poczty Polskiej, które zadecyduje o dalszym jej losie - ustalił nieoficjalnie "Dziennik Gazeta Prawna". Jedynym akcjonariuszem jest Skarb Państwa, reprezentowany przez ministra aktywów państwowych.

    Krytyczna sytuacja Poczty Polskiej. Przerwą pracę

    W najbliższym czasie zwołane zostanie walne zgromadzenie akcjonariuszy Poczty Polskiej, które zadecyduje o dalszym jej losie - ustalił nieoficjalnie "Dziennik Gazeta Prawna". Jedynym akcjonariuszem jest Skarb Państwa, reprezentowany przez ministra aktywów państwowych.

    • Celem walnego zgromadzenia akcjonariuszy Poczty Polskiej będzie podjęcie uchwały o dalszym istnieniu narodowego operatora pocztowego. Konieczność podjęcia takiej decyzji wynika z zapisów Kodeksu spółek handlowych, któremu podlega Poczta Polska jako spółka akcyjna - mówią rozmówcy "DGP".

    Poczta Polska przynosi straty liczone w setkach milionów złotych. To wymaga planu ratunkowego i restrukturyzacji. - Brak podjęcia natychmiastowych działań naprawczych może przybliżyć Pocztę do upadłości - podkreślają źródła dziennika.

    Poczta Polska do restrukturyzacji. Zadanie dla Mikosza

    Nowym prezesem Poczty Polskiej został Sebastian Mikosz, były prezes Polskich Linii Lotniczych LOT. Zasłynął z przeprowadzenia restrukturyzacji narodowego przewoźnika. Miał tam również do czynienia ze związkami zawodowymi.

    W najbliższy czwartek, 16 maja, pocztowcy zaplanowali dwugodzinny strajk ostrzegawczy. W godz. 8-10 pracownicy przerwą pracę. Jak pisze Związek Zawodowy Pracowników Poczty:

    Walczymy o nasze wynagrodzenia i miejsca pracy. 80 proc. z nas ma wynagrodzenie zasadnicze na umowę o pracę na pełny etat na poziomie 4 023 zł (tj. poniżej minimalnego wynagrodzenia w Polsce).

    Jak ustalił "DGP", postulaty zgłaszane przez związkowców miałyby kosztować państwową spółkę miliard złotych rocznie.

    0
  • Wszystko teraz zależy od tempa analiz i prac nad nowymi zapisami w kodeksie pracy dotyczącymi czasu pracy. Resort potwierdził, że rewolucyjne zmiany dotyczące czasu pracy nastąpią jeszcze w trakcie trwania tej kadencji rządu, zaś rozważane są dwie opcje, z których jedna stanie się prawem - dni pracy od poniedziałku do piątku krótsze o godzinę w porównaniu z obecnymi lub po prostu czterodniowy tydzień pracy.

    Z najnowszego badania ClicMeeting wynika, że aż 70 proc. pracowników w Polsce woli skrócenie tygodnia pracy o jeden dzień niż krótsze dniówki.

    REKLAMA Krótszy czas pracy: możliwe rozwiązania w nowym kodeksie pracy

    W przypadku drugiej opcji - czterodniowego tygodnia pracy - możliwe jest zastosowanie wariantu 35-godzinnego czyli tego, który jest treścią dniówek skróconych o godzinę. Takie rozwiązania zastosowano np. w Belgii czy we Francji gdzie podejmując decyzję o czterodniowym tygodniu pracy zdecydowano się wydłużyć czas pracy w cztery dni robocze tygodnia.

    Ostateczne rozwiązania, które zostaną zapisane w zmienionym kodeksie pracy będą z pewnością efektem wielu dyskusji, a wcześniej – badań i konsultacji.

    Poza skróceniem czasu pracy wnioskowanych jest sporo zmian dotyczących samego czasu pracy pod względem jego elastyczności.

    Być może więc w jednej nowelizacji nastąpi zmiana bardziej gruntowna kodeksu pracy. Można sobie na przykład wyobrazić takie ostateczne rozwiązania, które jako obowiązkowy wprowadzają 35-godzinny tydzień pracy, skrócony o 5 godzin z obecnych 40, ale do decyzji pracodawcy pozostawiające jego szczegółową organizację – czy np. przybierze on postać 4-dniowego tygodnia pracy z wydłużonymi do 9 godzin 3 dniówkami np. poniedziałek-środa i jedną dalej 8 godzinną w czwartek, czy pozostanie jako tydzień pięciodniowy, ale ze skróconymi każdego dnia dniówkami – z 8 do 7 godzin. Dalszy ciąg materiału pod wideo Każdy weekend zacznie się w czwartek po pracy i potrwa trzy dni - po zmianach w kodeksie pracy

    REKLAMA

    Trend jest oczywisty, dla seniorów, którzy już zbliżają się do finału aktywności zawodowej, klarowny. Z pewnością mogą przeżywać deja vu - podobnie było pół wieku temu gdy trwał bój o weekendy dwudniowe: najpierw wolną jedną sobotę w miesiącu, a potem wszystkie wolne soboty. Dziś wolne soboty to przecież oczywista oczywistość. To samo będzie z wolnymi piątkami - to nieuchronne. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że nie trzeba będzie na to czekać pół wieku.

    Zapewne na zmiany w kodeksie pracy poczekamy. Jedyne co wiadomo prawie na pewno, to że nastąpią one za tej kadencji rządu, a więc w najpóźniej od 2027 roku. Taka jest ostrożna deklaracja ze strony ministerstwa pracy, które rozpoczęło analizy mające zweryfikować opinię czy skrócenie czasu pracy poprawi wydajność – w szczególności sprowadzenie tygodnia pracy do czterech dni.

    Alternatywą jest 35-godzinny tydzień pracy z założeniem skrócenie każdej z pięciu dniówek o jedną godzinę.

    Przed wolnymi wszystkimi sobotami opór pracodawców był równie wielki. A przecież to był inny poziom rozwiązań technologicznych. O autonomicznych sklepach i autobusach pisał tylko Lem w kategoriach czystej science fiction. A dziś?

    Nie trzeba pracować tyle stacjonarnie, a jeśli komuś brakuje wyobraźni, niech sobie przypomni ewolucję jaką przeszły banki. Kiedyś trzeba było oddział odwiedzać kilka-kilkanaście razy w miesiącu, teraz wystarczy raz na kilkanaście, ale lat. To samo dzieje się z urzędami publicznymi, nawet z sądami. Do fabryk wkroczą roboty.

    Wystarczy odrobina dobrej woli i wyobraźnia.

    Oczywiście nie wszędzie da się zastąpić człowieka, ale większa „dostępność” ludzi w branżach, w których ich obecność w firmie można zminimalizować pozwoli na zwiększenie zatrudnienia z zachowaniem prawa do skróconego czasu pracy dla wszystkich. Dziś takie rozwiązania są w zasięgu ręki i szefostwa firm muszą rozważyć czy nie warto przyspieszyć tego rodzaju inwestycje. Praca w cztery dni w tygodniu zamiast w pięć to trend panujący na wszystkich dojrzałych rynkach pracy

    REKLAMA

    Za koniecznością skracania czasu pracy przemawiają wszelkie argumenty ekonomiczne i socjologiczne, a możliwości zrealizowania tego postulatu dają nowe technologie – ze Sztuczną Inteligencją włącznie. Reszta to kwestia dobrej woli, wyobraźni i woli legislatora.

    Polska i Polacy są dobrym przykładem na pokazanie w całej rozciągłości problemu. Z jednej strony jedna z najbardziej zapracowanych społeczności, a z drugiej mocno oporna na zmiany – nawet te wymuszane przez okoliczności jak pandemia i jej skutki.

    Nic dziwnego, że i czterodniowy tydzień pracy zarówno pracodawcy, pracownicy jak i eksperci rynku pracy lokują w tej chwili co najwyżej w kategoriach benefitu.

    Choć odważnych też nie brakuje – Herbapol, jedna z ikon polskiej gospodarki już zakomunikował, że od 1 stycznia 2025 r. wprowadzi czterodniowy tydzień pracy, widząc w tym rozwiązaniu swoją konkurencyjność na rynku pracy mającą na celu przyciągnięcie najlepszych fachowców. Ta sama płaca za krótszy czas pracy: czy to realne

    Tak wynika z komentarza Paulina Król, Chief People and Operations Officer z No Fluff Jobs, opartego na wynikach badań przeprowadzonych przez tę firmę.

    Wstępem do nich były wcześniejsze badania dotyczące czasu pracy w Polsce.

    Według różnych badań Polacy i Polki średnio spędzają w pracy od blisko 40 do ponad 43 godzin w tygodniu, co czyni nas jednym z najbardziej zapracowanych narodów Europy.

    Jak wskazuje ekspertka, przed wybuchem pandemii zarówno powszechna praca zdalna, jak i skrócenie tygodnia pracy, wydawały się nowatorskimi pomysłami, na które mogły sobie pozwolić nieliczne przedsiębiorstwa. Tymczasem nowe warunki wymusiły na firmach oraz pracownikach i pracowniczkach konieczność poszukiwania nowych dróg organizacji pracy, a zmiany, których tak się obawiano, przyniosły wiele korzyści.

    Nie dziwi więc fakt, że, szczególnie gdy troska o zdrowie psychiczne pracowników i pracowniczek w wielu organizacjach stała się ważnym tematem, w ramach kolejnego kroku wiele osób chciałoby skrócenia czasu pracy przy zachowaniu obecnego wynagrodzenia. Na przykład w badaniu na potrzeby ostatniej edycji raportu No Fluff Jobs „Kobiety w IT” 38,9 proc. ankietowanych wskazało, że 4-dniowy tydzień pracy to dla nich ważny benefit, ważniejszy niż m.in. służbowy sprzęt do pracy, karta sportowa, możliwość wyjazdu na workation czy branie udziału w międzynarodowych projektach. Praca cztery dni w tygodniu, ale możliwe, że dłuższa niż teraz w dni robocze

    Kilka krajów i firm wprowadziło pilotażowe programy polegające na skróceniu tygodnia pracy – np. Wielka Brytania czy Islandia oraz japoński oddział Microsoftu.

    Jak podkreśla Paulina Król, stwierdzono, że eksperymenty te pozytywnie wpłynęły na produktywność i zadowolenie pracowników oraz pracowniczek. W minionym tygodniu w Niemczech uruchomiono tego typu program, w którym bierze udział 45 firm, a w Polsce etapowe przechodzenie na 4-dniowy tydzień pracy rozpoczęła firma Herbapol.

    Wiele firm, w których pracownicy są zainteresowani takim rozwiązaniem, jeszcze czeka na kolejne wyniki badań, również takich, które są prowadzone w dłuższych okresach i na większych próbach. Niewykluczone, że decyzje dotyczące wprowadzenia tego benefitu lub jego braku będą zależne od branży, stopnia automatyzacji, istniejącej konkurencji oraz celów poszczególnych organizacji. Polski rynek pracy mysi się rządzić takimi samymi prawami jak inne, pracodawcu muszą się dostosować

    Ekspertka zauważa, że punktu widzenia pracodawców i państwa perspektywa 4-dniowego tygodnia pracy, mimo wspomnianych pozytywnych wyników programów pilotażowych, budzi obawy o produktywność. Czy pracownicy i pracowniczki będą w stanie w czterech dniach pomieścić wszystkie obowiązki, które dotychczas wykonywali w pięć?

    Dla części osób będzie to zapewne problematyczne, może oznaczać zwiększenie presji i, w konsekwencji, wypalenie zawodowe. Dodatkowo polska gospodarka latami rozwijała się i nadal się rozwija dzięki temu, że produktywność pracy rosła szybciej niż jej koszty. A mimo to nadal musimy gonić zachodnią Europę, która sama na globalnym rynku staje się coraz mniej konkurencyjna.

    Nie jest to też rozwiązanie dla wszystkich branż, m.in. dla tych, w których istotna jest po prostu obecność na stanowisku pracy, jak w obsłudze klienta. W tych wypadkach konieczne byłoby zwiększenie zatrudnienia, co podniosłoby koszty prowadzenia działalności o 20 proc. Warto również zadać pytanie, czy tego typu rozwiązania powinny być rozpatrywane w sytuacji, gdy bezrobocie w Polsce jest na rekordowo niskim poziomie, a więc „uzupełnianie etatów” w niektórych branżach może stanowić trudność, podkreśla Paulina Król.

    Zwraca jednocześnie uwagę na fakt, iż kednym z pokrewnych dla 4-dniowego systemu pracy rozwiązań jest podejście ROWE – Results-Only Work Environment. To elastyczna organizacja pracy nakierowana na wynik i osiągnięcie założonych celów, a nie godziny spędzone za biurkiem. Oprócz tego ważnym aspektem ROWE jest autonomia pracowników i pracowniczek, którzy sami decydują, skąd i w jaki sposób chcą pracować oraz w których spotkaniach powinni wziąć udział. Szybsze wykonywanie zadań skutkuje większą ilością wolnego czasu.

    Takie rozwiązanie może zdać egzamin w środowiskach o wysokim poziomie wzajemnego zaufania między pracodawcą i pracownikami.

    Paulina Król wskazuje ponadto, iż dobrą alternatywą byłoby również zwiększenie otwartości pracodawców na zatrudnianie w niepełnym wymiarze godzin. Wysoka ocena tego benefitu u kobiet jest sygnałem, że praca w mniejszym wymiarze jest pożądana, a stosunkowo niewielu pracodawców oferuje taką możliwość.

    Patrząc na aktualne rozwiązania – formalnie wciąż pięciodniowego tygodnia pracy, nie sposób nie zauważyć, że służą one wdrażaniu, na wszelkie możliwe sposoby elastyczności czasu pracy. Dają możliwość dostosowania normy 40. godzin tygodnia pracy do specyfiki branż i potrzeb konkretnych firm oraz pracodawców.

    W tej sytuacji postulowane choćby przez ekspertkę No Fluff Jobs „alternatywne” rozwiązania: ROWE czy zatrudnianie w niepełnym wymiarze czasu pracy w 32-godzinnym tygodniu nie zaginą i będą mogły znaleźć swoje zastosowanie.

    Naprawdę to nieuchronne, choć dla starszych analityków aktualny spór o czterodniowy tydzień pracy ma w sobie dużo z déjà vu. O ile jednak o wolne wszystkie soboty w Polsce trzeba było stoczyć bój polityczny, to wolne piątki i wszystkie długie weekendy zaczynające się w czwartkowe popołudnia staną się rzeczywistością z mocy reform prawa pracy.

    0
  • wiadomosci.onet.pl Karanie za chorobę i brak wypłaty. Takie "zasady" obowiązywały na budowie Orlenu

    Brak umowy i pełnej wypłaty, karanie za chorobę, a do tego skandaliczne warunki zakwaterowania, gdzie m.in. przypadała jedna łazienka na kilkadziesiąt osób. W śledztwie "Gazety Wyborczej" i TVN poznajemy relacje zagranicznych pracowników kompleksu Olefin III w Płocku, którzy nie kryją żalu i oburzen...

    Karanie za chorobę i brak wypłaty. Takie "zasady" obowiązywały na budowie Orlenu
    1
  • www.onet.pl "Miska ryżu po krzyżu". Poczta Polska na krawędzi. Ma czas tylko do końca tego roku

    Kilkaset milionów zadłużenia, widmo zwolnień grupowych, przepracowanie, frustracja pracowników. Poczta Polska jest na skraju bankructwa. Chociaż nowe władze zapowiadają transformację, pracownicy obawiają się o swoją przyszłość. Protestowali przed Ministerstwem Aktywów Państwowych i mówią, że nie pow...

    "Miska ryżu po krzyżu". Poczta Polska na krawędzi. Ma czas tylko do końca tego roku

    Kilkaset milionów zadłużenia, widmo zwolnień grupowych, przepracowanie, frustracja pracowników. Poczta Polska jest na skraju bankructwa. Chociaż nowe władze zapowiadają transformację, pracownicy obawiają się o swoją przyszłość. Protestowali przed Ministerstwem Aktywów Państwowych i mówią, że nie powiedzieli ostatniego słowa. Zapowiadają już strajk ostrzegawczy, a jeśli to nic nie da — strajk generalny.

    Pocztowców oburzają ostatnie decyzje kierownictwa. Spółka inwestuje w kąciki zabaw dla dzieci i miski z wodą dla psów. Dla pracowników pieniędzy nie ma To jest absurdalne, że jako pracownicy mający kontakt z gotówką, zarabiamy najniższe pieniądze w kraju — mówi w rozmowie z Onetem Piotr Saugut, przewodniczący NSZZ Listonoszy Długie kolejki, wiecznie pozostawione awizo w skrzynce, archaiczne procedury — to wszystko sprawia, że trudno jest pocztowcom współczuć. Sami tłumaczą, z jakimi problemami się borykają Dr Mateusz Chołodecki, ekspert z zakresu rynku pocztowego, wyraża zaskoczenie, że pracownicy poczty chcą protestować tak późno. Jednocześnie jest skonfundowany planami rządzących. W jego ocenie firma przespała wiele okazji, by odmienić swój los. — Okienko na możliwości zmiany powoli się zamyka — przekonuje Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

    Poczta Polska ma 466 lat. Za jej symboliczny początek uznaje się 18 października 1558 r., kiedy to król Zygmunt August ustanowił stałe połączenie pocztowe między Krakowem a Wenecją przez Wiedeń. Historia spółki jest więc bardzo długa, co chętnie podkreślane jest przy wielu okazjach. O kilkusetletniej tradycji przypomina się także teraz, gdy jej losy wiszą na włosku.

    — Poczta Polska została nam przekazana w tragicznym stanie — powiedział 19 kwietnia minister aktywów państwowych Borys Budka i przypomniał, że spółka tylko w zeszłym roku zanotowała 600 mln zł straty. W jego ocenie urzędy pocztowe wyglądają jak sklepy z dewocjonaliami, a nie placówki operatora publicznego, "pocztą rządzili dyletanci, a dziś ma ona profesjonalny zarząd".

    Pod koniec marca konkurs na stanowisko prezesa Poczty Polskiej wygrał Sebastian Mikosz. W pierwszym miesiącu zarządzania spółką skierował do pracowników list, który trafił ostatecznie do mediów, gdzie alarmował o fatalnych wynikach finansowych. Napisał w nim o "największej historycznej stracie", przez co morale wśród pracowników są jeszcze niższe.

    Tymczasem związki zawodowe od dawna apelują o podwyżki. Większość pracowników zarabia najniższą krajową, sukcesywnie redukowane są kolejne etaty, pracy jest więcej, a płaca ta sama. I tylko patrzą, jak kolejne grupy zawodowe dostają wyższe płace, a oni wciąż muszą oglądać złotówkę z każdej strony.

    "Miliony na miskę dla psa, kiedy za pracę pustą miskę mam ja"

    Frustracja pocztowców doprowadziła ich przed gmach Ministerstwa Aktywów Państwowych przy ul. Kruczej w Warszawie. Przyjechały delegacje pracowników z różnych części Polski, mieli ze sobą flagi Solidarności i banery z hasłami: "Pracujemy 1 za 5. Będziemy 1 za 10", "Miska ryżu po krzyżu", "Naprawa Poczty Polskiej likwidacja" czy "Miliony na miskę dla psa, kiedy za pracę pustą miskę mam ja". Ostatnie hasło to nawiązanie do decyzji kierownictwa o zadbaniu o miski dla psów w każdej placówce. I chociaż w samej idei nie ma nic kontrowersyjnego, a nawet jest godna pochwalenia, to wielu bulwersuje, że na realizację tego projektu przeznaczono niecałe 100 tys. zł. Tu warto wspomnieć, że w całej Polsce jest 7,6 tys. placówek, filii i agencji pocztowych.

    ZOBACZ: Sytuacja Poczty Polskiej jest coraz gorsza. "Największa historyczna strata"

    Pocztowcy przed MAP protestowali przed masowymi zwolnieniami, o których zarząd miał nieoficjalnie poinformować związki zawodowe podczas spotkania. Domagają się też podwyżek, gdyż zarabiają najniższą krajową. Skarżą się na coraz dłuższą listę obowiązków. Niektórym listonoszom obszar, który obsługują, zwiększył się w ostatnich latach o 80 proc.

    "Poczta Polska jest na skraju bankructwa. Pracownikom są obcinane etaty, listonoszom jest dokładane coraz więcej pracy — a płaca taka sama. Okienka są zamykane, a co za tym idzie, w kolejkach będzie się stać po godzinie — ale nie martwmy się, ministerstwo stać na kącik dla dziecka, żeby mu się nie nudziło stanie z rodzicem w kolejce, a psom miski z wodą, ale dla pocztowców nie ma już pieniędzy" — pisze na Facebooku uczestniczka protestu.

    "Prowadzone są masowe zwolnienia, z prawie 100 tys. pracowników zostało ok. 60 tys., a to jeszcze nie koniec. Firma, która działa najdłużej, 466 lat, jest najmniej szanowaną firmą w Polsce" — dodaje.

    — Bardzo źle się dzieje. Nowy prezes chce całkowicie przekształcić pocztę, a może nawet zbudować ją na nowo. Nie chce mieć typowej poczty, bardziej widzi nas jako firmę logistyczną albo kurierską, a poczta ma pełnić zupełnie inną rolę. Ma swoją misję. Po drugie chodzi o zarobki. Chcemy podwyżek, bo ok. 80 proc. załogi zarabia najniższą krajową, niektórzy jeszcze mniej. To jest absurdalne, że jako pracownicy mający kontakt z klientem, gotówką, zarabiamy najniższe pieniądze w kraju — mówi w rozmowie z Onetem Piotr Saugut, przewodniczący NSZZ Listonoszy PP i pomysłodawca WRZ 28 (wspólnej reprezentacji związkowej zrzeszającej 28 organizacji).

    — Na ostatnim spotkaniu pan prezes przekazał nam osobiście, że zamierzają przeprowadzić zwolnienia grupowe. Mimo że wcześniej mówiono o redukcji etatów na bazie naturalnej fluktuacji, czyli nieprzedłużania umów osobom, którym się one kończą czy przechodzenia na emeryturę — mówi. — Zakładamy, że te zwolnienia mogą być na dużą skalę — dodaje. Widmo strajku generalnego. Urzędy staną na dobre

    Podczas pikiety związkowcy złożyli pismo z żądaniami do ministra Borysa Budki. Ultimatum postawili także zarządowi spółki. Domagają się do 8 maja przedstawienia propozycji wzrostu wynagrodzeń albo dojdzie do strajku ostrzegawczego. Zaplanowano go na 16 maja w godzinach 8-10 w całym kraju. Jeśli to nie pomoże, planowany jest strajk generalny.

    — Jeżeli nic się nie zmieni, to szykujemy się na coś większego. Gdybyśmy 8 maja nie dogadali się, a wiele na to wskazuje, to po 16 maja zaczniemy przygotowania już do strajku generalnego w całej Poczcie Polskiej. Oczywiście najpierw przeprowadzimy referendum w tej sprawie wśród pracowników — mówi Piotr Saugut. — Jak po 50 proc. załogi będzie za przeprowadzeniem strajku, to wtedy urzędy staną na dobre. Nie będą świadczyć wtedy żadnej usługi do momentu dojścia do porozumienia. Nie wiem, ile to potrwa, jeden dzień, dwa, a może tydzień? Wszystko zależy od woli pracodawcy i załogi — dodaje.

    Niemcy: Listonosz od lat nie zapukał do drzwi. Listy trzymał w domu

    Podczas pikiety do protestujących wyszedł wiceminister Jacek Bartmiński i przyjął od nich petycję: "Rozumiemy państwa obawy o miejsca pracy i o przyszłość Poczty Polskiej. Minister aktywów państwowych nie wyobraża sobie, żeby przedsiębiorstwo z prawie 500-letnią historią przestało istnieć. Wspólnie i w dialogu będziemy pracować nad poprawą sytuacji polskiej poczty" – powiedział.

    MAP w przedstawionym stanowisku zwraca uwagę, że minister Borys Budka zabiegał w Brukseli o zgodę na udzielenie pomocy publicznej. W tym celu udało się także przeprowadzić przez Sejm i Senat nowelizację ustawy Prawo pocztowe. Jednak Andrzej Duda skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego, co robi konsekwentnie z każdą ustawą po tym, jak marszałek Sejmu podjął decyzję o wygaszeniu mandatów poselskich Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.

    Jednak związkowiec Piotr Saugut bardzo źle ocenia dotychczasową współpracę z ministerstwem. — My jako Związek Zawodowy Listonoszy Poczty Polskiej należymy do Federacji Forum Związków Zawodowych i mamy powołaną branżę łączności przy Forum i nawet tam pan minister Jacek Bartmiński ma problemy, żeby zorganizować jakiekolwiek spotkanie. Lekceważy centralę ogólnopolską, więc oceniam na chwilę obecną bardzo źle nasze relacje — oburza się Saugut.

    Jednocześnie przyznaje, że ministerstwo trzeba pochwalić za zmiany w Prawie pocztowym. — To też pokłosie zaniedbań z ostatnich lat poprzedniego zarządu Poczty Polskiej i rządzących, którzy tę ustawę zepsuli. Rzeczywiście, to zostało w tej chwili szybko naprawione i tutaj trzeba pochwalić obecnie rządzących. Natomiast to, że spółka dostanie pieniądze, to nie zmienia naszej sytuacji — stwierdza. "Poczta Polska nie ma szczęścia do prezesów"

    Jednak największy żal związkowcy mają do nowego prezesa Sebastiana Mikosza. Nie podoba się im jego strategia, która z jednej strony ma stawiać na poprawę rentowności, a z drugiej uszczuplić kadrę. Mikosz chce też unowocześnienia poczty.

    — Listy nie znikną z torby listonosza. Na pewno nie tak prędko, jakby chciał nowy prezes. Zdajemy sobie sprawę, że ta liczba doręczeń będzie spadać, ale w tej chwili tych listów jest naprawdę bardzo dużo — mówi Piotr Saugut.

    Związkowiec zwraca uwagę na trudne relacje z prezesem poczty. — Próbowaliśmy niejednokrotnie wymusić spotkanie na temat problemów poczty. Do tej pory odbyło się jedno i to zdalnie. A do tego nawet nie mogliśmy zadawać pytań, bo każdy miał wyłączone mikrofony. Ewentualnie można było coś napisać na czacie — relacjonuje.

    Poczta nie ma szczęścia do prezesów. Myśleliśmy, że to się zmieni po 15 października, bo premier Tusk mówi, że teraz stawia na fachowców. A my jesteśmy rozczarowani, bo pan prezes kompletnie się na poczcie nie zna. On przyszedł tu robić wynik, a poczta nie jest od tego, tylko żeby zapewnić dobre usługi Polakom w całym kraju. Poczta to misja. Nie możemy patrzeć na nią jak na przedsiębiorstwo przynoszące wyłącznie zyski, bo tego nigdy nie będzie

    — stwierdza.

    Sebastian Mikosz, zanim został prezesem Poczty Polskiej, dwa razy pełnił funkcję prezesa zarządu Polskich Linii Lotniczych LOT. Potem był prezesem grupy Kenya Airways. Doświadczenia związanego z pocztą na próżno szukać w jego CV. Nieraz nawet karetka nie dojedzie, a listonosz dochodzi

    Długie kolejki na poczcie, wiecznie pozostawione awizo w skrzynce, archaiczne procedury — to wszystko sprawia, że trudno jest pocztowcom współczuć. Rzadko zastanawiamy się nad tym, że za pozostawionym awizo stoi listonosz, który dziennie ma do dostarczenia kilkaset przesyłek. A przecież auta służbowego nie ma. Dostaje co prawda pieniądze na pokrycie kosztów dojazdów, jednak są to stawki ustalone kilka lat temu, przez co musi często dokładać z własnej kieszeni. Niektórzy wybierają bardziej ekonomiczne opcje — rower (częściej na wsiach i małych miejscowościach) lub komunikację miejską. Wtedy nieważne jest, czy pada deszcz, śnieg, czy są 30-stopniowe upały. Listy i przesyłki muszą zostać doręczone.

    Wspomniany Piotr Saugut, zanim w pełni zaangażował się w działalność w związkach zawodowych, był listonoszem. W sumie na poczcie pracuje od 1996 r. Podkreśla, jak odpowiedzialna jest praca listonosza.

    — Listonosz musi znać wszystkie adresy i imiona w danym gospodarstwie. Nieraz zdarzało się, że było podane imię i nazwisko oraz miejscowość, bez numeru, więc musiałem wiedzieć, kto dokładnie, w jakim domu mieszka. Czasami się powtarzają imiona i nazwiska, a listonosz musiał wiedzieć, komu dostarczyć emeryturę. Jakby dostarczył źle i potem ktoś tych pieniędzy by nie oddał, to musi pokrywać to z własnej pensji — opowiada.

    Przez zmniejszanie liczby pracowników i zmiany w rejonach listonosz często musi dojeżdżać do 100 czy 120 km. — Proszę spojrzeć na nogi listonoszy w wieku 60-65 lat, same żylaki. Wychodzi chodząca praca po latach — dodaje Saugut.

    Podkreśla też, że rolę pocztowców pokazała pandemia COVID-19. Wszystkie urzędy były zamknięte, a poczta była czynna.

    — A ten listonosz, mimo zagrożenia, szedł do każdego domu i dostarczał korespondencję czy emerytury. Często na wsi listonosz musi dojść tam, gdzie nikt nie chce dojść oprócz niego. Nieraz nawet karetka nie dojedzie, a listonosz dochodzi

    — puentuje. Młodzi na pewno nie będą pracować na poczcie

    Rozmawiamy też z naczelniczką jednego z oddziałów Poczty Polskiej, która pracuje w zawodzie już ponad 20 lat. Zwraca uwagę na dużą frustrację wśród personelu przez niskie i niewymierne zarobki.

    —Podnieśli najniższą krajową, ale wyłącznie tym zarabiającym najmniej. Ani kontrolerom, ani naczelnikom nic nie podnieśli. I dochodzi do takich absurdalnych sytuacji, że między naczelnikiem urzędu a zwykłym pracownikiem są groszowe różnice w pensji. A już między kontrolerem a pracownikiem to może złotówka różnicy — mówi w rozmowie z Onetem.

    Zwraca też uwagę, że zawód pocztowca powoli wymiera. Młodzi nie chcą się zatrudniać, a cały system działa dzięki pracownikom z długim stażem. Pojawia się pytanie, co będzie, jak ci starsi przejdą na emerytury.

    — Młodzi zwalniają się, nie chcą pracować za najniższą krajową. Jeżeli odejdą starsi pracownicy, to młodzi na pewno nie będą pracować na poczcie. Jak nawet przychodzą, to na chwilę i odchodzą — dodaje.

    Poczta Polska przeprowadzi masowe zwolnienia? "Nastroje w firmie są fatalne"

    Irracjonalne wydaje się jej podejście zarządu do redukcji etatów czy sygnały, że placówki będą działały np. co dwa dni. — Zamykanie urzędów na jedną zmianę, to nie jest budowanie dostępności dla klientów, a o to zarząd cały czas zabiegał. Jeżeli urząd będzie zamknięty, to jaka to będzie dostępność do klientów? Żadna — podkreśla.

    — Już teraz są urzędy, gdzie pracują tylko na jedną zmianę, bo ogólnie nie ma ludzi, a jeszcze ktoś poszedł na zwolnienie lekarskie. No niestety ludzie chodzą na zwolnienia, bo poczta płaci tak, jak płaci, więc nikt nie poświęca się dla tej pracy. Gdyby zadbali o pracowników, dali godne wynagrodzenia, to byłoby inaczej — uważa rozmówczyni Onetu.

    Wspomina, że jak dziewięć lat temu obejmowała kierownicze stanowisko w urzędzie, to miała łącznie ośmiu pracowników w okienku. Teraz tylko czterech. — Od listopada czekałam na zatrudnienie osoby. Wie pani, kiedy przyszła? Dopiero w marcu. Takie jest zainteresowanie pracą na poczcie. Ludzi się nie skseruje, więc nikt nie będzie pracował po 12 godzin.

    Do samej idei protestów podchodzi sceptycznie. — Już tyle było tych strajków i nic nie wywalczyli, za dużo u nas tych związków zawodowych. No ale może tym razem coś się uda, ale wątpię. Trochę jest już za późno, bo zbyt wiele etatów nam pozabierali. Na pewno moim pracownikom nie zabronię strajkować — stwierdza. "Jeżeli do końca tego roku nie uda się dokonać zmian, to już nie będzie czego reformować"

    O kondycji Poczty Polskiej rozmawiam również z dr. Mateuszem Chołodeckim, kierownikiem Laboratorium Rynku Pocztowego działającego przy Uniwersytecie Warszawskim.

    — Rozumiem protestujących z wielu względów. A nawet dziwię się trochę, że związkowcy nie protestowali wcześniej. Poczta Polska w tej chwili zatrudnia 80 proc. pracowników za pensję minimalną, czyli tyle, ile prawo minimalnie dopuszcza, żeby kogoś zatrudniać na umowę o pracę na pełen etat. W związku z tym mają podstawy do tego, żeby protestować już tylko ze względu na niskie zarobki — mówi ekspert w rozmowie z Onetem.

    Poczta Polska na skraju upadłości? "O decyzji zarządu miało być cicho"

    — Czy powinny być zwolnienia, przyjmując ten profil działalności Poczty Polskiej, jaki obecnie mamy? Nie, są w mojej ocenie nieuzasadnione. W tej chwili Poczta Polska ma duży problem z jakością. Przesyłki są dostarczane nieterminowo do adresatów, bo nie ma odpowiedniej liczby listonoszy — wymienia. Dr Chołodecki zwraca uwagę, że na rynku pocztowym, w przeciwieństwie na przykład do telekomunikacji, gdzie jest pełna automatyzacja, zadania muszą być wykonywane przez pracowników. — Tego się nie da przeskoczyć — zaznacza.

    Dodaje, że widać niekonsekwencję w strategii zarządu — z jednej strony chcą wejść na rynek paczek, a z drugiej zapowiadają kolejne zwolnienia. — Jestem skonfundowany. Co w końcu poczta chce robić?

    — A jeśli chodzi o sam rynek paczek, to jestem orędownikiem tego, aby doszło do synergii działalności dwóch podmiotów należących do Skarbu Państwa, czyli Orlen Paczki i Poczty Polskiej. Konkurowanie tych dwóch podmiotów należących do jednego właściciela jest co najmniej dziwaczne. Natomiast jeżeliby Poczta Polska chciała naprawdę zaistnieć na rynku paczek i zarabiać na tym pieniądze, to potrzeba znacznych nakładów finansowych — mówi.

    Jako przykład podaje popularny InPost, który był bankrutem. Ostatecznie znalazł się inwestor, czyli Amerykański Fundusz Inwestycyjny o ogromnych zasobach, który zainwestował bardzo poważne środki. Teraz jest liderem rynku z największą liczbą paczkomatów w kraju.

    Czytaj także: "Duże rozżalenie i frustracja". Rząd o nich zapomniał?

    — Poczta Polska przespała wszystkie możliwe momenty na to, żeby dokonać zmiany czy reformy. Wielu specjalistów mówi, że prawdziwe pieniądze na rynku pocztowym robi się właśnie na cross-borderze, czyli przesyłkach transgranicznych. Tak, jak to robi np. amerykański UPS. — Regulacje prawa międzynarodowego są łaskawsze dla krajowych operatorów pocztowych, dlatego mogą mieć oni przewagę na tym rynku. Robią to Niemcy, Szwajcarzy, Francuzi, Holendrzy, Brytyjczycy. Kto tego w ogóle nie robi? Poczta Polska — dodaje.

    — Jednak przede wszystkim potrzebna jest strategia. Właściciel, czyli Skarb Państwa, musi jednoznacznie wypowiedzieć się, po co jest mu Poczta Polska, do czego ona mu jest potrzebna. W mojej ocenie Poczta Polska nie powinna, a nawet nie może odchodzić od swojego biznesu podstawowego, czyli od przekazywania przesyłek, paczek i logistyki. Powinniśmy się zastanowić, co teraz z usługą powszechną na rynku — zaznacza. Jak dostosować ją do nowych czasów i potrzeb społecznych. Te usługi w obecnym kształcie powoli tracą swój sens.

    — Nie ma żadnego kraju w Unii Europejskiej, w ogóle w Europie nie ma żadnego kraju, który nie miałyby swojej poczty. Nawet Watykan ma. A my jesteśmy na takim bardzo niebezpiecznym zakręcie, że to okienko na możliwości zmiany na Poczcie Polskiej powoli się zamyka. Uważam, że jeżeli do końca tego roku nie uda się dokonać zmian, to już nie będzie czego reformować — stwierdza dr Mateusz Chołodecki.

    0
  • Szykuje się podwyżka [stawki minimalnej]. Ponad 200 zł [w 2025]

    wiadomosci.onet.pl Szykuje się podwyżka dla części Polaków. Ponad 200 zł

    Płaca minimalna w 2025 r. wyniesie ponad 4500 zł — wynika ze wstępnych wyliczeń przygotowanych dla "Dziennika Gazety Prawnej" przez Łukasza Kozłowskiego, głównego ekonomistę Federacji Przedsiębiorców Polskich.

    Szykuje się podwyżka dla części Polaków. Ponad 200 zł
    5
  • Demonstracja pierwszomajowa. Za krótszym dniem pracy.

    Dziś odbyła się nasza pierwszomajowa demonstracja. Tradycyjnie, jak co roku, spotkaliśmy się na placu 1 Maja (obecnie Jana Pawła II), skąd przemaszerowaliśmy przez centrum miasta pod hasłem skróconego dnia pracy. Rozdaliśmy kilkaset ulotek przechodniom. Spotkaliśmy się przy tym z pozytywnym odzewem. Na demonstracji dzielnie grały nam Rytmy Oporu (Samba) z różnych miast Polski. Wygłoszone zostały przemowy dotyczące wyzysku i potrzeby solidarnej walki klasowej.

    Po przemarszu zjedliśmy wspólnie wegański posiłek. Był to czas na integrację i odpoczynek. Dziękujemy za liczne przybycie osób i grup nie tylko z Wrocławia, ale i innych miast. Cieszymy się, że anarchistyczna majówka we Wrocławiu staje się tradycją i że frekwencja po raz kolejny dopisała.

    Dziękujemy też za współorganizację wydarzenia grupom z całej Polski, a w szczególności wrocławskim grupom zrzeszonym w Konfederacji Wolny Wrocław. Do zobaczenia za rok!

    Pracownicy zjednoczeni są niezwyciężeni, solidarność naszą bronią!

    1
  • businessinsider.com.pl Poczta Polska w głębokim kryzysie. Prezes ujawnia skalę dramatu

    Poczta Polska mierzy się z pogłębiającym kryzysem. Prezes spółki przyznał otwarcie, że pierwszy kwartał 2024 r. przyniósł kontynuację negatywnego trendu z 2023 r., gdy spółka odnotowała historyczną...

    Poczta Polska w głębokim kryzysie. Prezes ujawnia skalę dramatu

    Poczta Polska mierzy się z pogłębiającym kryzysem. Prezes spółki przyznał otwarcie, że pierwszy kwartał 2024 r. przyniósł kontynuację negatywnego trendu z 2023 r., gdy spółka odnotowała historyczną stratę. Kierujący Pocztą Polską Sebastian Mikosz skierował list do pracowników.

    Poczta Polska mierzy się z pogłębiającym kryzysem finansowym Prezes Sebastian Mikosz przyznał, że rok 2023 przyniósł historyczną stratę, a I kwartał 2024 r. potwierdził trend Sebastian Mikosz zdecydował się wysłać list do pracowników, w którym ujawnił plany zmian Spółka planuje kompleksową transformację, m.in. sprawienie, że urzędy pocztowe staną się przyjazne klientom oraz nadrobienie długi technologicznego Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl

    W ujawnionym liście do pracowników firmy prezes potwierdził, że w 2023 r. Poczta Polska odnotowała "największą historyczną stratę".

    "Poziom zanotowanej przez nas straty powoduje, że podejmujemy szereg działań, które mają w krótkim terminie zapobiec pogarszaniu tej sytuacji. Również pierwszy kwartał tego roku wskazuje na kontynuowanie negatywnego trendu, który musimy wspólnymi wysiłkami jak najszybciej zahamować. Kwoty nie odbiegają w sposób znaczący od tych, które przytaczały nieoficjalnie media (medialne doniesienia wskazywały na ok. 700 mln zł — red.), ale kiedy tylko będę mógł to zrobić, oficjalnie przekażę Państwu dużo dokładniejsze informacje" — napisał Mikosz.

    Równocześnie przyznał, że firma jest coraz bliżej otrzymania zaliczki na poczet rekompensaty za świadczenie nierentownych usług powszechnych za lata 2021-22. Jak dodał, "kwota wynosząca ok. 700 mln zł może brzmieć imponująco, jednak, raz jeszcze powtórzę, nie stanowi żadnego remedium na nasze bolączki". Pieniądze te wystarczą bowiem jedynie na poniesione koszty, a nie trwałą naprawę sytuacji. Będzie transformacja

    Prezes podkreślił, że Poczta wymaga "bardzo kompleksowej" transformacji, której plan jest właśnie układany.

    "Poczta jest dla klientów. Dlatego chciałbym, aby goście placówek pocztowych czuli się możliwie jak najlepiej" — napisał Mikosz, przypominając że pierwszym krokiem jest zakup misek dla psów, co miało kosztować mniej niż 100 tys. zł. Kolejnym elementem jest sprawienie, że poczty będą przyjazne dzieciom. W tym celu pozyskiwane są stoliki i krzesełka dla najmłodszych.

    "Projekt postaramy się zrealizować bezkosztowo, a dla dostawców dostępnych w placówkach produktów, wyposażenie takiego stolika, to doskonała forma reklamy. O szczegółach akcji będziemy jeszcze informowali" — wskazał Mikosz.

    Mikosz poinformował, że wiceprezes ds. cyfryzacji Dariusz Śpiewak, skupiać się będzie w "pierwszej kolejności na minimalizowaniu skali długu technologicznego, który jest jedną z największych bolączek Poczty".

    "Przestarzałe i nieprzyjazne dla użytkowników, czyli dla nas, pocztowców, systemy i oprogramowanie, znacznie ograniczają potencjał firmy, w niektórych obszarach czyniąc go wręcz niemożliwym do wykorzystania" — zaznaczono w piśmie. Kontynuacja współpracy z ukraińską pocztą

    Sebastian Mikosz dodał, że podczas swojej niedawnej wizyty w Kijowie rozmawiał z władzami UkrPoshty o dotychczasowej współpracy oraz o dalszych planach rozwoju. "Obsługujemy ukraińską pocztę od początku wojny i chcemy tę współpracę rozszerzyć" — poinformował szef Poczty Polskiej.

    W ubiegłym tygodniu Związek Zawodowy Pracowników Poczty (ZZPP) poinformował na swojej stronie, że do 8 maja 2024 r. oczekuje na przedstawienie przez pracodawcę propozycji wzrostu wynagrodzeń w trwających sporach zbiorowych, a równocześnie rozpoczyna przygotowania do dwugodzinnego strajku ostrzegawczego 16 maja.

    Poczta Polska to największy operator pocztowy na rynku krajowym. Zatrudnia ponad 66 tys. pracowników, a jej sieć obejmuje 7,6 tys. placówek, filii i agencji pocztowych w całej Polsce

    1
  • Miliony firm i urzędy muszą przejść na elektroniczne listy polecone. Rewolucja startuje jesienią

    Jeżeli nawet ktoś jest na umowie B2B i ma jednoosobową działalność gospodarczą, to tak jak ma NIP, będzie również posiadał adres do doręczeń elektronicznych. Szewc, malarz, przedstawiciel handlowy, informatyk itd. I będą musieli przyjmować elektroniczne polecone - mówi Paweł Wojtaszyk, specjalista od e-doręczeń w Asseco Data Systems.

    2
  • Kierowcy autobusów strajkują razem z aktywistami klimatycznymi w 57 niemieckich miastach

    Pracownicy transportu publicznego w całych Niemczech podjęli przełomową akcję, koordynując walkę o nasze kontrakty - prawie wszystkie z nich w całym kraju wygasły w ciągu ostatnich czterech miesięcy - jednocześnie podejmując strajki w systemach autobusowych w 57 miastach.

    Aby zwiększyć presję, zrobiliśmy coś nowego dla naszego związku i dla Niemiec: stworzyliśmy sojusz między lokalnymi pracownikami transportu i działaczami na rzecz klimatu, w tym uczniami, którzy prowadzili masowe marsze szkolne.

    Niszczycielskie skutki zmian klimatycznych już teraz wstrząsają Niemcami: poważne fale upałów, powodzie i niedobory wody. Rosnący ruch domagający się działań na rzecz klimatu poczynił prawdziwe postępy - nasze sektory energetyczny i przemysłowy zmniejszyły zanieczyszczenie klimatu o prawie połowę w ciągu ostatnich 30 lat. Ale w transporcie, trzecim co do wielkości źródle zanieczyszczeń, nie poczyniliśmy prawie żadnych postępów.

    Aby przeciwdziałać zmianom klimatu, potrzebujemy więcej autobusów na drogach. Budujemy ruch na rzecz podwojenia usług autobusowych. Po trzech dekadach cięć i prywatyzacji potrzebujemy znacznego zwiększenia funduszy federalnych.

    Ale te miejsca pracy stały się tak trudne, że większość agencji ma ogromne niedobory pracowników. Aby urzeczywistnić wpływ na klimat, musimy również poprawić płace, przerwy i harmonogramy, dzięki czemu będzie to na tyle dobra praca, że pracownicy podpiszą umowę i zostaną.

    ZATRZYMANIE NIEKONTROLOWANEGO SPADKU

    Co skłoniło nasze związki zawodowe do podjęcia próby skoordynowanych strajków? Próbowaliśmy wielu innych strategii od czasu ogromnych cięć, które rozpoczęły się w latach 90-tych, z niewielkim powodzeniem. 87 000 pracowników tranzytowych, w większości zorganizowanych w naszym związku ver.di, jest podzielonych na 17 kontraktów regionalnych; zazwyczaj negocjują oni samodzielnie, stawiając na pierwszym miejscu bezpieczeństwo pracy. Pracownicy w całych Niemczech skończyli przez to z bardzo różnymi płacami i warunkami pracy.

    Do 2017 r. liczba pasażerów rosła od lat, ale niszczycielskie cięcia sprawiły, że system tranzytowy stał się dysfunkcyjny. Opóźnienia, odwołania i przepełnienie były codziennym utrapieniem. Cięcia w systemie oznaczały dłuższe godziny pracy, długie niepłatne przerwy między płatnymi zmianami, brak szans na skorzystanie z toalety podczas zmiany, mniej wolnych weekendów, opóźnione podwyżki płac i wściekłych pasażerów. Tysiące osób opuściło fotel kierowcy, mniej zdecydowało się zacząć.

    Aby zakończyć tę defensywną spiralę, wielu działaczek/działaczy związkowych uważało, że będziemy musieli stać się zsynchronizowaną siłą przy stole negocjacyjnym, nawet jeśli nasze umowy były pod względem prawnym odrębne. Zorganizowaliśmy lokalne spotkania i regionalne "konferencje akcji", aby znaleźć wspólne cele i opracować zjednoczoną strategię.

    W naszych umowach z 2020 r. członkowie zdecydowali się ustawić kolejne wygaśnięcia w prawie każdym kraju związkowym na 2024 rok. Pozwoliło nam to zaplanować w tym roku dwa ogólnokrajowe strajki: jeden 24 godzinny 2 lutego, a drugi 29 lutego trwający 48 godzin, zbiegając się w czasie z wielkim dniem działań na rzecz klimatu 1 marca. Każdy region może również zaplanować kilka kolejnych strajków od stycznia do teraz.

    Kolejny nowy pomysł: walczymy o "minimalne standardy". Porównaliśmy umowy, aby zobaczyć, kto ma na przykład najmniej płatnych dni wolnych, najdłuższe godziny pracy, najniższe wynagrodzenie weekendowe i najmniej płatnego czasu wolnego na działalność związkową. Naszym priorytetem przy każdym stole negocjacyjnym było podniesienie najniższych lokalnych przepisów i podniesienie poziomu krajowego.

    AUTOBUSY NAPRAWIAJĄ KLIMAT

    Nasze strajki miały na celu upewnienie się, że politycy i media nie będą mogli nas zignorować. Wiedzieliśmy jednak, że strajki nie przyniosą dużej presji ekonomicznej, ponieważ nasi pracodawcy polegają na funduszach rządowych. Potrzebowaliśmy opinii publicznej i ruchów społecznych po naszej stronie.

    W 2019 roku aktywiści z Fridays for the Future, organizacji młodzieżowej, która prowadziła cotygodniowe marsze szkolne, zwrócili się do pracowników związku ver.di z pomysłem na wspólną akcję. Wielu pracowników uznało sojusz za dobry pomysł i zaproponowało go członkom do przedyskutowania i podjęcia decyzji. Z powodu pandemii nie byliśmy w stanie wdrożyć całej kampanii przy pierwszej próbie w 2020 roku, ale udało nam się ją rozwinąć.

    Na lokalnych spotkaniach strategicznych w całym kraju członkowie postanowili spróbować nowej koalicji. Organizatorzy klimatyczni i pracownicy transportu wspólnie założyli sojusz #WirFahrenZusammen ("Jeździmy razem"), wzywając do poprawy warunków pracy i rozwoju transportu publicznego jako dwóch kluczy do osiągnięcia niemieckich celów klimatycznych.

    WSPÓLNA JAZDA

    Ogólnokrajowe sojusze mogą być puste - muszą być wypełnione życiem lokalnie. Początkowo pracownicy transportu często nie ufali działaczom na rzecz klimatu. Niektórzy nawet opuścili związek w proteście. Niektórzy postrzegali aktywistów klimatycznych jako irytujących, uprzywilejowanych rowerzystów, którzy lekceważyli przepisy ruchu drogowego. Niektórzy protestujący przeciwko klimatowi stosowali blokady dróg jako taktykę, która opóźniała autobusy i utrudniała pracę.

    Organizatorzy włożyli więc wiele wysiłku w organizację spotkań, podczas których członkowie związku i aktywiści klimatyczni wspólnie omawiali plany kampanii. Młodzi aktywiści klimatyczni, w większości kobiety, dołączali do starszych kierowców autobusów, by przejechać całą zmianę i posłuchać o pracy. Inni udali się na place autobusowe i wysłuchali pracowników z każdego działu.

    Począwszy od globalnego dnia akcji na rzecz klimatu we wrześniu ubiegłego roku, zorganizowaliśmy publiczną petycję od pasażerów i sojuszników, wspierając żądania związków zawodowych dotyczące warunków pracy oraz polityczne żądanie dodania 100 miliardów euro do federalnego finansowania transportu lokalnego do 2030 roku.

    W miarę jak aktywiści zbierali tysiące podpisów, coraz więcej członków związku dostrzegało wartość sojuszu. Do marca podpisało się 200 000 osób. Ludzie mogli również zarejestrować się, aby otrzymać zaproszenie na następne lokalne spotkanie lub akcję.

    CIASTO I KAWA

    Tam, gdzie aktywiści i pracownicy zaczęli sobie ufać, nasze spotkania i wiece stały się bardziej ożywione. Młodzi aktywiści wprowadzili kreatywne taktyki - nowe przyśpiewki, konfrontowanie się z politykami w talk show i biurach. Wprowadzili interaktywne elementy na spotkaniach i wiecach, takie jak wspólne oznaczanie na mapie niebezpiecznych miejsc w mieście dla rowerzystów, pieszych i kierowców autobusów. Zamiast stać przy bramach zajezdni autobusowych, strajkujący przemaszerowali przez dziesiątki miast.

    Aktywiści klimatyczni wnieśli swoje doświadczenie i sieci Piątków dla Przyszłości, ale jeszcze bardziej pomogła ich szczera ciekawość uczenia się od pracowników oraz ich gotowość do dostosowania się i wycofania w razie potrzeby.

    Pracownicy zaczęli zapraszać aktywistów do udziału w spotkaniach związkowych i przemawiania na zgromadzeniach. Aktywiści i pracownicy utworzyli wspólne grupy na komunikatorach. Stworzyliśmy wspólne komitety, aby decydować o planach działań kampanii - gdzie wszyscy mogli wnieść swój wkład, ale pracownicy mieli ostatnie słowo.

    Stopniowo, zakład po zakładzie, pracownicy i aktywiści klimatyczni budowali osobiste więzi. Nawet wątpiący pracownicy byli pod wrażeniem, gdy aktywiści pojawili się na liniach strajkowych z ciastem i kawą o 3 nad ranem, a następnie dołączyli do ośmiogodzinnych zmian pikietujących.

    Wciąż prowadzimy negocjacje, ale odnieśliśmy już jedno wielkie zwycięstwo: ludzie i ruchy, które w przeciwnym razie by się nie spotkały połączyli się.

    Uczące się osoby aktywistyczne lepiej rozumieją teraz pracowników tranzytowych i ich życie. Nauczyły się, jak łączyć ludzi z różnych środowisk w demokratycznym podejmowaniu decyzji i zdyscyplinowanych działaniach, a także stały się świadkami siły strajku.

    Pracownicy autobusów zyskali równie wiele. Nauczyliśmy się nowych, kreatywnych taktyk, ożywiliśmy nasze spotkania i pikiety, i w końcu poczuliśmy uznanie dla naszej ważnej pracy.

    Przesadą byłoby stwierdzenie, że wszyscy pracownicy są teraz aktywistami klimatycznymi. Ale mamy nowe spojrzenie: jazda autobusem to praca dla klimatu, o którą warto walczyć i nie musimy walczyć sami.

    Berit Ehmke i Yanira Wolf są pracownicami ver.di, drugiego co do wielkości związku zawodowego w Niemczech, zrzeszającego 1,9 miliona członków, głównie na stanowiskach usługowych, w tym pielęgniarek, pracowników poczty, nauczycieli i kierowców autobusów.

    0
  • wiadomosci.gazeta.pl Ujawniamy: 904 nadgodziny. Oto warunki pracy na fermie drobiarskiego giganta

    Praca po 60-70 godzin tygodniowo na niejasnych warunkach i brak urlop�w przez dwa lata z rz�du. Niekt�rzy ko�czyli po p�nocy i jeszcze tego samego dnia wracali do kurnik�w. Dotarli�my do raportu Pa�stwowej Inspekcji Pracy, kt�rej pracownicy skontrolowali fermy drobiu nale��ce do Wo�niaka, najwi�ksze...

    Ujawniamy: 904 nadgodziny. Oto warunki pracy na fermie drobiarskiego giganta

    >Praca po 60-70 godzin tygodniowo na niejasnych warunkach i brak urlopów przez dwa lata z rzędu. Niektórzy kończyli po północy i jeszcze tego samego dnia wracali do kurników. Dotarliśmy do raportu Państwowej Inspekcji Pracy, której pracownicy skontrolowali fermy drobiu należące do Woźniaka, największego producenta jaj w UE.

    > -Raport szeroko dokumentuje przykłady łamania praw dotyczących czasu pracy. Przekroczone zostały limity tygodniowe i roczne. W raporcie omówiono przykłady dotyczące ponad 40 pracowników. U wielu z nich dopatrzono się przekroczonych norm - komentuje ustalenia PIP-u Jarosław Urbański z Inicjatywy Pracowniczej", która pomagała bohaterom naszego filmu „Zdychy" w walce o ich prawa. > >Przypomnijmy: we wrześniu zeszłego roku opublikowaliśmy film "Zdychy" będący efektem śledztwa, które na fermie w Wiosce przeprowadzili Oksana Osadczuk i Aliaksandr "Sasza" Askirka. To dwoje imigrantów współpracujących ze Stowarzyszeniem Otwarte Klatki. Na fermie Woźniaka - największego producenta jaj w UE - przepracowali sześć tygodni, w trakcie których wykonali setki nagrań i zdjęć. Materiały są wstrząsające. Na nagraniach widać kury umierające z jajkami w kloakach, zwłoki wysuszone na wiór, ranne ptaki bez piór, którym nikt nie pomaga, akty ptasiego kanibalizmu, brud i robaki, w tym pchły, które atakowały również pracowników fermy.

    1
  • www.rp.pl Nowy pomysł Poczty Polskiej rozwścieczył pracowników. Myśleli, że to żart

    Dotarliśmy do zapisów z wewnętrznego forum pracowników Poczty Polskiej (PP). Pocztowcy są oburzeni jedną z pierwszych decyzji spółki, podjętą tuż po ogłoszeniu

    Nowy pomysł Poczty Polskiej rozwścieczył pracowników. Myśleli, że to żart

    Dotarliśmy do zapisów z wewnętrznego forum pracowników Poczty Polskiej (PP). Pocztowcy są oburzeni jedną z pierwszych decyzji spółki, podjętą tuż po ogłoszeniu redukcji zatrudnienia. „Kupno misek dla psów nie jest teraz priorytetem” – komentują.

    „Poczta przyjazna psom, ale czy ludziom?”, „Dla psa miska wody, dla pracownika miska ryżu”, „Poczta schodzi na psy” – to tylko część komentarzy, jakie pojawiły się na wewnętrznym forum pocztowców. Dotarliśmy do zapisów z firmowego intranetu, gdzie atmosfera jest naprawdę gorąca. Wszystko przez, poniekąd szczytną, inicjatywę ogłoszoną właśnie przez zarząd państwowej spółki: „Poczta przyjazna czworonogom”.

    Poczta Polska zrywa z „dobrą praktyką”

    Chodziło o zapewnienie psom, towarzyszącym klientom odwiedzającym placówki, możliwości napicia się wody w upalne dni. Ale wyszło kompletnie niezręcznie i w firmie zawrzało.

    Akcja ta, co nie jest w przypadku PP oczywiste, zjednoczyła praktycznie wszystkie związki zawodowe w molochu. Pracownicy są wściekli, bo sytuacja finansowa operatora jest dramatyczna: setki milionów złotych straty za 2023 r., wyniki po pierwszych miesiącach br. również na minusie, do tego PP ogłosiła potężne cięcie etatów – redukcja zatrudnienia w 2024 r. sięgnie co najmniej 5 tys. osób (Związek Zawodowy Pracowników Poczty przekonuje, iż w praktyce może to być nawet 10 tys. stanowisk).

    A na tym nie koniec, bo spółka ma kłopot z regulowaniem płac. Poczta zaciąga kredyty, by mieć na pensje dla pracowników, a ostatnia wypłata za marzec u części osób pojawiła się z opóźnieniem. Bogumił Nowicki, szef pocztowej „Solidarności”, podkreśla, że pracodawca zerwał „z dobrą praktyką przekazywania wynagrodzeń na konta pracowników z jednodniowym wyprzedzeniem względem ustalonego terminu”. W efekcie – z uwagi na procedury wewnętrzne w niektórych bankach – pieniądze do niektórych pracowników miały dotrzeć po terminie. „Ustalimy, czy to przejaw nieudolności, czy świadoma próba upokorzenia pracowników PP” – grzmi Nowicki. „Karmniki dla gołębi pocztowych”

    Gdy w firmie brakuje pieniędzy na podstawową działalność, a 80 proc. pracowników zarabia na poziomie ustawowego wynagrodzenia minimalnego, ogłoszenie projektu pomocy psom, co najprawdopodobniej miało ocieplić wizerunek PP, okazało się strzałem w płot.

    Kupno misek do placówek dla PP może nie jest spektakularnym wydatkiem, ale pracownicy zaznaczają, że spółka ma ważniejsze problemy i wydatki. Na forum wskazują, że w sytuacji, gdy brakuje pracowników w regionach, a jakość usług spada, teraz ma być wyznaczona osoba do pilnowania miski i uzupełniania w niej wody. A wszystko w ramach dotychczasowych obowiązków.

    Oto tylko niektóre z komentarzy pracowników:

    „Witam wszystkich przyjaciół zwierząt, ale chyba zapomnieliśmy o naszych pracownikach i ich problemach życiowych. Im chyba będzie trzeba zapewnić też coś do jedzenia”.

    „Pomysł z miskami z wodą dla piesków oczywiście jest OK. Ale czy moment jest odpowiedni?”.

    „Kupno misek dla psów nie jest teraz priorytetem”.

    „A co z ptakami, a w szczególności gołębiami pocztowymi ... karmniki dla ptaków? Poczta przyjazna ptakom”.

    Spóźnione Prima Aprilis w Poczcie Polskiej

    Zdziwienia nie krył też Robert Czyż, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty. – Na początku myślałem, że to spóźniony żart na Prima Aprilis, ale nie – Poczta znowu potrafiła mnie zaskoczyć – komentuje. I dodaje: Czekam na pierwsze skargi klientów, że miska jest pusta.

    W centrali PP zaznaczają, iż jednym z priorytetowych celów zarządu spółki jest zmiana wizerunku firmy. - W ramach zainicjowanych działań ograniczyliśmy już liczbę plakatów i materiałów promocyjnych w placówkach, jak również rozpoczęliśmy przegląd i porządkowanie oferty handlowej. Dążymy do tego, aby nasze urzędy i filie stały się miejscami bardziej przyjaznymi dla klientów. Z uwagi na kondycję finansową firmy, zaplanowane na tę chwilę działania mają charakter niskokosztowy - argumentują w PP. I dodają, że o kolejnych "proklienckich" projektach firma szerzej poinformuje już niebawem.

    Jednocześnie biuro prasowe wskazuje, że na firmowym forum pojawiły się również pozytywne komentarze dotyczące akcji „Poczta przyjazna czworonogom”. I cytuje przykłady:

    „Mi korona z głowy nie spadnie, żeby nalać świeżej wody, czy wytrzeć podłogę. Większy brud potrafią zostawić po sobie klienci”.

    „To, co w wielu miejscach jest normą, na Poczcie wprowadzane jest na końcu i w dodatku robi się z tego jakiś niewyobrażalny problem”.

    „Chyba jest z nami już bardzo źle, skoro nalanie wody do miski i jej umycie stanowi temat 6 stron forum”.

    1
  • www.money.pl Związkowcy alarmują: kilka tysięcy osób do zwolnienia. Poczta Polska zaprzecza

    Nawet 10 tys. osób ma stracić pracę w Poczcie Polskiej - twierdzą związki zawodowe. Spółka zapewnia, że nie przeprowadza akcji zwolnień grupowych, a jedynie nie obsadza powstałych wakatów. Związkowcy obawiają się jednak notorycznych redukcji w pogoni za rentownością. – Wpadliśmy w błędne koło – mówi...

    Związkowcy alarmują: kilka tysięcy osób do zwolnienia. Poczta Polska zaprzecza

    Nawet 10 tys. osób ma stracić pracę w Poczcie Polskiej - twierdzą związki zawodowe. Spółka zapewnia, że nie przeprowadza akcji zwolnień grupowych, a jedynie nie obsadza powstałych wakatów. Związkowcy obawiają się jednak notorycznych redukcji w pogoni za rentownością. – Wpadliśmy w błędne koło – mówi jeden z nich.

    Nowa ekipa w Poczcie Polskiej zabrała się za porządki, by przywrócić rentowność państwowego giganta. To szczególnie palący problem, gdyż operator pocztowy jest pod kreską. Po pierwszych dwóch miesiącach tego roku "strata Poczty Polskiej mogła przebić 60 mln zł" – informowała w marcu "Rzeczpospolita". Redukcja etatów rozwiązaniem

    Jednym z rozwiązań zmierzających do uzdrowienia spółki ma być redukcja etatów. Związkowcy w firmie alarmują, że plany zawarte w dokumencie z 6 marca nazwanym "Projekt planu zatrudnienia i wynagrodzeń osobowych dla Poczty Polskiej S.A. na rok 2024" zakładają redukcję średnio ponad 5 tys. etatów na rok. Ich zdaniem w rzeczywistości oznacza to likwidację nawet 10 tys. stanowisk pracy.

    To skutkowałoby zmniejszeniem zatrudnienia o niemal jedną szóstą. Obecnie w Poczcie Polskiej pracuje ok. 63 tys. osób. Zresztą zdaniem związkowców akcja już ruszyła.

    Redukcja już się odbywa. Urzędy pocztowe dostają informację, o ile mają zmniejszyć zatrudnienie, a liczby są uzależnione od etatów w danej placówce. Wytyczne dla naczelnika danego urzędu pocztowego wprost wskazują, że ma zredukować zatrudnienie o np. 10 etatów. Dodatkowo niektóre urzędy pocztowe są lub będą za chwilę przekształcone w filię – tłumaczy w rozmowie z money.pl Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty.

    Filię można określić jako "dodatkowe okienka" urzędu pocztowego. Czyli będziemy mogli w nich nadać lub odebrać przesyłkę, ale nie są z nich prowadzone usługi doręczeń. Innymi słowy: nie wychodzą z nich listonosze.

    Dlatego też Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ) zaapelowało już do Rady Dialogu Społecznego (RDS), aby na jej posiedzeniu poruszyć kwestię zatrudnienia w Poczcie Polskiej. Poczta Polska: zwolnień grupowych nie ma

    Zapytaliśmy więc Pocztę Polską o kwestię redukcji etatów. W odpowiedzi jednak biuro prasowe odesłało nas do komunikatu na stronie spółki. Czytamy w nim, że – "wbrew pojawiającym się w przestrzeni medialnej fałszywym przekazom" – "Poczta Polska nie prowadzi redukcji etatów poprzez zwalnianie pracowników".

    Powielana w sensacyjnym tonie docelowa liczba redukowanych etatów odnosi się do naturalnej fluktuacji, czyli niezatrudniania na stanowiska, które pozostają nieobsadzone po m.in. przejściu pracowników na emeryturę. W ramach dostosowania profilu działalności do spadających wolumenów listów, spółka nie odtwarza stanowisk nieobsadzonych po naturalnym wygaśnięciu stosunku pracy. Proces ten jest w pełni zgodny z obowiązującym prawem pracy. Nie kwalifikuje się przy tym jako zwolnienia grupowe. Co należy podkreślić, proces ten nie jest jednorazowy, lecz rozłożony w czasie – informuje spółka w komunikacie.

    Firma podaje też, że w uzasadnionych przypadkach będzie też zatrudniała nowych pracowników. Na koniec wyjaśnia, że koszty pracy przekraczają 60 proc. budżetu spółki, co jest wskaźnikiem znacząco "odbiegającym od wartości rynkowych" i ma negatywny wpływ na potencjał inwestycyjny.

    We wspomnianym komunikacie Poczta Polska podkreśla też, że tzw. naturalna redukcja obejmuje menedżerów. Innego zdania jest jednak związkowiec.

    – Ta redukcja nie obejmuje pracowników administracyjnych, zwanych back office, a wyłącznie pracowników – jak nazywamy ich w Poczcie – eksploatacyjnych, czyli listonoszy, asystentów, kierowców, pracowników ochrony itd. Mało tego, pracowników back office w ostatnim czasie przybyło. Dochodzi też do dublowania stanowisk. Na dzisiaj np. mamy dwóch dyrektorów odpowiadających za biuro sieci i logistyki. Nie dyrektora i zastępcę, tylko dwóch dyrektorów – punktuje. Przesyłki będą docierać z opóźnieniem

    Piotr Moniuszko podkreśla, że redukcja etatów dotknie też klientów. Skrócone będą godziny otwarcia poszczególnych punktów. Do tego listonosze będą musieli rozszerzać swój obszar doręczeń, by pokryć "dziury" na mapie powstałe po zwolnionych koleżankach i kolegach.

    – A zatem dostarczanie korespondencji będzie wręcz niewykonalne, bo pracownicy nie będą w stanie fizycznie tego zagwarantować – tłumaczy nasz rozmówca.

    Pierwsze sygnały o problemach zaczęły docierać z Myszkowa, o czym informowała lokalna "Gazeta Myszkowska". Według jej rozmówców (wśród których znaleźli mieszkańcy i pracownicy spółki) do jednej z dzielnic miasta nie docierają przesyłki i awiza z powodu wakatu listonoszy obsługujących ten rejon. Poczta Polska w odpowiedzi na pytania gazety jednak zaprzeczyła, by dochodziło do takiej sytuacji. Podkreśliła, że przejściowe problemy z doręczeniami mogą wynikać m.in. z absencji chorobowej pracowników.

    Wpadamy w błędne koło, bo przez redukcję zatrudnienia ograniczamy przychody, a to z kolei spowoduje, że znów trzeba będzie redukować etaty, by utrzymać rentowność – ocenia Piotr Moniuszko.

    Pocztowcom trudno strajkować

    Twierdzi też, że Sebastian Mikosz, nowy prezes Poczty Polskiej, unika kontaktów ze związkami zawodowymi i nie odpowiada na ich pisma. A – jak podkreśla – związkowcy mają kilka pomysłów, które mogłyby usprawnić działalność spółki.

    – Np. na terenach wiejskich Poczta wykorzystuje firmy zewnętrzne do dostaw paczek i płaci im średnio 4,50 zł od paczki. A jakby zamiast tej współpracy dać działającym w tych regionach listonoszom te paczki i zapłacić im 2 zł od dostawy, to oni – śmiem twierdzić – podjęliby się tego zadania – wskazuje nasz rozmówca.

    Na ten moment jednak związkowcom trudno jest zorganizować akcję ostrzegawczą, gdyż przyznają, że pracodawca prowadzi redukcję zgodnie z prawem. Jeśli więc już mieliby przeprowadzić protest, to "przeciwko osłabianiu pozycji Poczty Polskiej na rynku usług, jej marginalizowania".

    Czy do takiego protestu dojdzie w najbliższym czasie? Tego wykluczyć nie mogę – podsumowuje Piotr Moniuszko.

    Wielomilionowe straty Poczty Polskiej

    Jak podała "Rzeczpospolita", strata PP za 2023 r. wynosi 787 mln zł. Kierownictwo wstrzymało wydatki i decyzje które nie są niezbędne do ciągłości realizacji zadań operacyjnych Poczty.

    Państwo zgodnie z przepisami powinno rekompensować spółce straty, które ta ponosi w wyniku docierania do każdego zakątka kraju. Jednak dotacje tkwią w zawieszeniu. Pieniądze powinien wypłacić Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE), jednak czeka on na zgodę Komisji Europejskiej na taką pomoc.

    Dlatego też w ostatnim czasie pojawiła się ustawa, zapewniająca przekazanie 2,052 mld zł Poczcie Polskiej z tytułu dotacji na sfinansowanie obowiązku świadczenia usług powszechnych w 2024 i 2025 r. Pod koniec marca podpisał ją prezydent Andrzej Duda.

    0
  • Protest pocztowców 02.04.2024r., fotorelacja i filmik. Kielce.

    Protest liistonoszy i pracowników poczty przeciwko likwidacji 52 etatów na terenie RS Kielce.Filmik na YT: Do protestu przystąpiły trzy zwiazki zawodowe Solidarność, OPZZ-ZZPP, Związek Zawodowy Listonoszy i Pracownikow Poczty.

    Filmik: https://www.youtube.com/watch?v=4yTD8Y4L8Is

    ! ! ! ! !

    0
  • www.aljazeera.com After leaving the grind in Asia, Filipino women find exploitation in Poland

    Filipino migrant workers in European country allege wage theft, salary deductions and passport confiscation.

    After leaving the grind in Asia, Filipino women find exploitation in Poland
    0
6 Active users