Skip Navigation
kolektywpyra

wsPyRAjąca - Poznań 161 queer

  • PIPA vs pały - Uśmiechnięta Polska nęka za informacje o bezpiecznej aborcji!

    #PLICJA SPISUJE AKTYWISTKI, CHRONI PIKIETĘ Z WIELKIM BANNEREM Z A. HTLEREM I STYGMĘ!

    „Gdy niesprawiedliwość staje się prawem, opór staje się obowiązkiem”.

    Od początku działalności PyRy działałyśmy zgodnie z tym hasłem: od blokad płodobusów, przez organizację własnych akcji i protestów do kontrdemonstracji wszędzie tam, gdzie płodziarze wychodzą na ulicę z wizerunkiem H*tlera i dżemem truskawkowym na banerach, aby siać nienawiść wobec kobiet i osób z macicami. Przypominamy, że fundacje Pro oraz Życie i Rodzina przychodzą od lat pod szpital na Polnej, żeby zakłócać spokój pacjentek w ciąży, po poronieniach, a także – z jakiegoś powodu – pacjentkom onkologicznym. Nie wiemy, czy to dlatego, że uważają, że kobiety powinny umierać, gdy zarodek przeradza się w zaśniad groniasty czy po prostu lubią zatruwać życie wszystkim, nie pytałyśmy.

    Wiemy natomiast, że prawo do aborcji jest prawem człowieka. Dlatego dzisiaj wsparłyśmy w akcji Poznański Informacyjny Punkt Aborcyjny (PIPA) pod Starym Browarem, gdzie ludzie z Jezusem na ustach porównywali kobiety do nazistów, natomiast my zapraszałyśmy ludzi, żeby podchodzili do nas, żeby porozmawiać o bezpiecznej aborcji. Wszystkie zostałyśmy spisane, bo w tym kraju można publicznie nosić Htlera na banerach, siać dezinformację i nienawiść i być nie do ruszenia. Plicja oczywiście nic nie widzi, nic nie słyszy i nie przyjmuje zgłoszeń od nas, za to jest na każde zawołanie fundamentalistów cieszących się z torturowania i śmierci kobiet i osób w ciąży.

    Spisane zostały także osoby, które w żaden sposób nie "zakłócały" pikiety, nie wznosiły okrzyków - po prostu stały obok PIPY, rozmawiały, wspierały słowem i obecnością. To rażące nadużycie władzy - tak jak za PiS-u, tak i w Uśmiechniętej Polsce, gdzie premierem jest Kosiniak-Kamysz, a wicepremierem - faszol Giertych.

    Państwo nie dość, że rękoma posłanek i posłów wciąż zatruwa nam życie, uwala najbardziej konserwatywne ustawy dotyczące CZĘŚCIOWEJ depenalizacji pomocy w aborcji, rękoma p*licji i sądów nęka nas i skazuje, to jeszcze wzmacnia stygmę, promuje fałszywe informacje i zastrasza procesami osoby, które usiłują te kłamstwa w przestrzeni publicznej odkłamywać.

    Donald Tusk, Tomasz Siemoniak, Adam Bodnar - to są wasze demokratyczne i uśmiechnięte standardy. Tak jak za PiS-u, stanięcie obok antyaborcyjnej pikiety, NIEWCHODZENIE Z NIĄ W FIZYCZNY KONTAKT (to osoby z akcji PIPA były filmowane i dotykane bez zgody przez płodowych fanatyków) i sporadyczne używanie szczekaczki o wiele cichszej niż soundsystem NIE JEST ZAKŁÓCANIEM ZGROMADZENIA.

    Dziękujemy przy tym za wszystkie ciepłe słowa, za wsparcie, dziękujemy przypadkowemu prawnikowi, który był przy osobach przy legitymowaniu i zadeklarował, że może je reprezentować. Wiemy, że z Wami nigdy nie będziemy szły same. ** SOLIDARNOŚĆ NASZĄ BRONIĄ!**

    --- Przypominamy cytat niezależnych ekspertów ONZ z 2020 r.:

    „Komitet Praw Człowieka, który monitoruje Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych ONZ, w jego interpretacji „prawa do życia”, stwierdza, że „państwa muszą zapewnić bezpieczny, legalny i skuteczny dostęp do aborcji, jeżeli życie i zdrowie ciężarnej kobiety są zagrożone lub gdy donoszenie ciąży spowodowałoby znaczny ból lub cierpienie kobiety, zwłaszcza gdy ciąża jest wynikiem gwałtu lub kazirodztwa lub gdy płód jest uszkodzony”.

    Ponadto Komitet ds. Likwidacji Wszelkich Form Dyskryminacji Kobiet (CEDAW) stwierdził, że ograniczenie dotyczące wyłącznie kobiet dokonujących wyborów reprodukcyjnych oraz skutkujące zmuszaniem kobiet do donoszenia prawie każdej ciąży do pełnego terminu, pociąga za sobą cierpienie psychiczne i fizyczne. Ponadto jest uznawane jako przemoc wobec kobiet, może prowadzić do tortur lub okrucieństwa, nieludzkiego i poniżającego traktowania.

    Polska jest stroną Paktu od 1977 r., a Konwencji CEDAW od 1980 r. i ma prawny obowiązek przestrzegania międzynarodowych standardów praw człowieka. Ponadto międzynarodowe mechanizmy praw człowieka uznają prawo kobiet do dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji za konieczne dla ochrony godności i równości kobiet. Wiąże się ono z prawem do równości, prawem do życia prywatnego, prawem do wolności od nieludzkiego traktowania i prawem do najwyższych osiągalnych standardów. Ponadto międzynarodowe mechanizmy praw człowieka opowiadają się za depenalizacją aborcji i liberalizacją prawa aborcyjnego”.

    Natomiast w 2021 r. Unia Europejska przyjęła rezolucję, która również uznaje dostęp do bezpiecznej i legalnej aborcji za prawo człowieka. Oba stanowiska były reakcją na bestialskie prawo w Polsce. To prawo, które miało zostać zmienione i było obietnicą złożoną przez nowy rząd. Nie wierzymy politykom i nie widzimy pozytywnych zmian po przejęciu władzy przez uśmiechniętą Polskę, więc wczorajszy wynik nas nie zdziwił, ale nadal jesteśmy wściekłe i zawiedzione.

    Jako społeczeństwo musimy dokonywać lepszych wyborów i rozliczać polityków z ich obietnic, bo wyniosły ich do władzy kobiety i kobiety mogą ich przepędzić w pyry.

    0
  • Queery i aborterki - solidarność od zawsze na zawsze!

    Bez zdziwienia, ale i z zażenowaniem obserwujemy samozadowolenie części społeczności LGBT+ oraz dużej części organizacji feministycznych. Wiemy, że fajnie, że "jakaś" ustawa będzie projektem rządowym, cieszy nas, że przynajmniej część queerów nie da się tak łatwo omamić i zamierza protestować przeciwko orżnięciu do bólu projektu związków partnerskich. Cieszy mobilizacja, osiem gwiazdek w wersji koniczynkowej. Fajnie, że społeczność umie oddzielić niełatwą misję i zaangażowanie Kotuli (mówimy to jako część zespołu konsultacyjnego) i póki co dobrze kieruje wkvrw. My wiemy, że Kaśka robi, co może, a Kaśka wie, że wściekamy się na ten beton, a nie na nią.

    To, co naprawdę nas dziwi, to jakiś dziwny chillout wśród sióstr feministek. Fajnie, ustawa o zmianie definicji zgw@łceni@ przeszła, jeszcze Senat i rezydent. To jest potrzebne i dobrze, że WRESZCIE to mamy po prawie STU LATACH. Ale cała reszta? Siostry, z czego wy się, kurna, cieszycie? Z tego żałosnego ogryzka noszącego znamiona ledwo-co-dekryminalizacji? Z tego, że reszta ustaw gdzieś tam sobie wisi w komisji i prawdopodobnie będzie dvpa blada, a nie legalna aborcja? Z tego, że projekt dekryminalizacjny został doprowadzony do stanu kompletnej bezużyteczności?

    Sieci aborcyjne? Poza ADT są w Toruniu, ptaszki ćwierkają o Pyrlandii, a reszta miast? Cztery lata od protestów i przywykłyśmy, że ADT robią i będą robić robotę. No ludzie kochani!

    SIOSTRY FEMINISTKI!

    Wiecie, że ta dorżnięta ustawa "dekryminalizacyjna" jest niezgodna z zaleceniami WHO? Wiecie, że te @borcje do 12. tygodnia ciąży, łaskawie "dekryminalizowane", to w większości samoobsługa? Że kryminalizowane i stygmatyzowane nadal będą te, gdzie potrzeba więcej pomocy i wsparcia? Obrażacie pamięć Agaty Lamczak (2. trymestr), Izabeli (22. tydzień), Doroty (20. tydzień) czy Justyny (5. miesiąc ciąży). Tak, to brzmi brutalnie, ale to właśnie czujemy, widząc te wasze dziwnie spokojne i pełne zadowolenia pościdła. Co wy robicie?!

    Dalej będzie zasłanianie się "prokuratorem" w wyższych tygodniach, gdy wykrywa się wady płodu, znów robota zostanie przerzucona na oddolne działaczki i na łaskę prywatnych osób, które są w na tyle dobrej sytuacji, że są w stanie rzucić grosza. Rachunki za prąd rosną, pensja minimalna zaraz stanie w miejscu, podrożeją produkty, czynsze szaleją. Serio, ile lat jeszcze mamy czekać z @borcyjnym rachunkiem dla p*lski?

    PRZESTAŃCIE NAM DYKTOWAĆ, JAK MAMY WALCZYĆ!

    Potem czytamy posty pt. "nie wszystko jest fajnie, ale przynajmniej coś tam do przodu, a jak serio chcesz pomóc, to udostępniaj NASZE posty, podpisuj NASZE inicjatywy i NASZE apele". Piszecie, że "nie narzekamy, choć też byśmy mogły". Piszecie, że "na końcu jest Duda"...

    STOP!

    W jakim świecie żyjecie, że wierzycie, że rezydent z PO czy TD nie będzie takim samym konserwowanym ścierwem? Skoro premier, KTÓREMU DAŁYŚCIE NAGRODĘ FEMINISTY ROKU bredzi teraz, że "nie chce rewolucji obyczajowej"? Że nagle "praworządni" uszanują nawet i uchwalone europejskie prawo w sprawie @borcji, skoro mają wywalone na prawa osób queerowych czy ignorują wyroki ws. granicy PL-BY?

    MAMY PRAWO NARZEKAĆ. MAMY PRAWO DRZEĆ RYJE, WŚCIEKAĆ SIĘ I NIECIERPLIWIĆ!

    Mamy gdzieś wizerunek cierpliwych, ciągle biegających grzecznie z kolejnymi papierkami. PSL uznało, że każda jedna ustawa, za którą zrobiła się ta rekorfowa frekwencja w 2023 roku i dała zwycięstwo "Koalicji 15 października", będzie rozgrywana na dwa sposoby: "albo mój, albo chvj". I my uważamy, że trzeba tej bandzie pajaców głośno przypomnieć, że możliwe, że to ich ostatnia kadencja i jeśli teraz nie zabezpieczą praw człowieka, to skrajnej prawicy nic już nie powstrzyma. Mamy dość wysłuchiwania, że rewolujca, a moja druga żona, a boli mnie chvj. Nas boli to, że boimy się o swoje dzieci, o swoich bliskich i nie chcemy być karane za pomoc im.

    GDZIE JESTEŚCIE, SIOSTRY?

    Wędrując po internetach, natknęłyśmy się na posta Nat Broniarczyk z ADT, która pisze:

    "W środowisku kobiecym i aborcyjnym marazm. A myślałam, że jak na stołach sejmowych będą leżały ustawy aborcyjne to będziemy jak zielone ulice Argentyny w 2018, 2019 i 2020 roku. Wygląda na to, że nie będziemy. Też tkwię w szpagacie - nie chce mi się zdzierać gardła dla tak okrojonych, napisanych pod dyktando konserwatystów rozwiązań. Ale też nie chce siedzieć cicho i milcząco obserwować ogłaszanie pozornych sukcesów naszym kosztem."

    Czujemy podobnie. Wiele z nas miało gorzkie przeczucie, że OSK (z schanow i terfizmem gratis) robi sobie tylko estetykę z zielonych chust, bo jak się bierze zielone chusty, to bierze się całość, czyli też nie zostawia ludzi w kotłach czy nie wywala się queerów, bo "psują", żeby zrobić miejsce panom politykom z PO. O kurczę, a pamiętacie schanow tłumaczącą, że w Argentynie wcale nie walczono o @borcję na żądanie, że aż ćwitrowy sztab OSK poleciał wymazywać "na żądanie"?

    Dla nas walki o @borcję na żądanie i prawa osób LGBT+ to nie estetyka, tylko cały bagaż, także historyczny. Mieszczą się w nim i pokojowe protesty, i tzw. zamieszki, wyważanie drzwi parkomatem, palenie suk czy odbijanie sióstr z rąk pał. "Nigdy nie będziesz szła sama", a nie "będziesz szła sama, jak będziesz niegrzeczna". Zwłaszcza że odczułyśmy to na własnej skórze, jak szybko próbowano się nas pozbyć na przełomie 2020 i 2021 roku:

    Jak pisała osoba z byłego Stop Bzdurom:

    "Queer zrobił potężną robotę dla tego „zrywu”. Połowa rozrywki jest zapewniana przez osoby LGBTQ. Wsparcie ze strony społeczności jest totalne – mimo tego, że jeszcze 2 miesiące temu kazałyście nam siedzieć cicho, nie przeklinać na protestach, a Lempart się pluła że jak jesteśmy na ulicy w boże ciało, to jej cioci jest przykro (teraz to kościoły poszturmujemy, co? Ciocia ok?). Jesteśmy ogromną częścią tych protestów od samego początku. A wy każecie nam chować flagi? Zapominacie o nas totalnie w swoich „postulatach”, ale robicie miejsce dla przedsiębiorców? Idziemy razem, ale chyba tylko w jedną stronę."

    GDZIE JESTEŚCIE, SIOSTRY?

    BO MY JESTEŚMY TUTAJ.

    To, co w tej gorzkiej rzeczywistości nas fascynuje, to pewien pewniak, jakim jest naturalny sojusz między queerami i @borterkami. Przecież jak zaczynało się kręcenie małysza dookoła wyroku TK, to queery po prostu ruszyły do akcji. Solidema dla osób dotkniętych "@borcyjnym przypałem"? Dajcie nam chwilkę, lecimy! Manify, nawet "nasze" marsze? O, numery do ADT!

    Podobnie zresztą to działa "w drugą stronę". Siostry @borterki i osoby pomagające w @borcjach są z queerami na dobre i na złe. Razem z nami ADT wkurza się na rozjeżdżanie nam i tak orżniętych praw, krzyczy z nami i za nami na demach, pamiętają o queerach nie tylko w kontekście praw reprodukcyjnych, ale też prawnoczłowieczych.

    Teraz próbujemy się odnaleźć w tej sytuacji. Niby "coś się rusza", ale to wszystko to zgniłe kompromisy i licytacje, w których - jak znów pisze Nat - "zawsze, ale to zawsze, tę licytację przegrywają te osoby, których bezpośrednio to prawo dotyczy". Znów przegrają osoby w wyższych ciążach, znów przegrają tęczowe rodziny z dziećmi, bo konserwy zapomniały wypi3rdolić na Kreml.

    Poza tym - skoro dorżnięto społeczny projekt dotyczący renty socjalnej "poprawkami" i w komisji dorżnięto "dekryminalizację" - jaka jest pewność, że dekrym nie zostanie jeszcze bardziej okrojony? Tak, że będzie miał ujemną użyteczność? Jaka jest pewność, że projekt związków partnerskich nie będzie obkrajany kawałek po kawałku, aż skończy jak "ustawa Dunina"? Bo "jak się nie zgodzicie, to w ogóle uwalimy"?

    A potem i tak będzie jojczenie, że duduś wesołek i nic się nie da zrobić. To zawieście prace tego żałosnego parlamenciku do przyszłego roku i nie trujcie dvpy. To chyba właśnie, skoro i tak nie ma nic do stracenia, projekty powinny być odważne, daleko idące? I wtedy cała inba spadnie na rezydenta, nie na partie K15X. No ale nie, trzeba zrobić szachy 2137 i całkiem wkvrwić wszystkie osoby, które dały wam to zwycięstwo i teraz tego gorzko żałują.

    CO ROBIĆ?

    Pewnie pierwsza nasza odpowiedź nie nadaje się do cytowania i jest z Pewnych Przyczyn ujęta w kodeksie karnym, w przeciwieństwie do mowy nienawiści z nowego projektu, bo Bodnar wymyślił se w ostatniej chwili kolejną komisję kodyfikacyjną (za co oberwało się Śmiszkowi, który w dobrej wierze deklarował koniec maja).

    11-12 lipca ma być drugie czytanie projektu "dekryminalizacji" wyciągniętego z zakurzonej zakrystii. Czy OSK coś planuje - nie wiemy. My kminimy, co tu zrobić i jak macie potrzeby czy pomysły, dajcie znać. Czy to @borcyjny uliczny punkt informacyjny, czy jakieś demo - możemy coś razem zmalować.

    MNW zainicjowało akcję "PSL = PiS" i podpowiada, jak wywierać naciski. Szykują się też protesty pod Sejmem. W Poznaniu też nie będziemy cicho.

    Też nie widzi nam się zdzieranie gardeł za projektami, które ledwo się trzymają na ślinę i pogięte trytytki, ale też nie widzimy się, żeby nie robić nic.

    Tymczasem przypominamy, że numer +48 22 29 22 597 jest dla Was codziennie, Toruń ma +48 733 217 322, Federa jest tutaj: +48 22 635 93 95 - i życzymy sobie i Wam, a także Siostrom robiącym robotę od lat, by było nas więcej!

    SOLIDARNOŚĆ NA ZAWSZE! NIGDY NIE BĘDZIESZ SZŁA SAMA! CZEŚĆ I CHWAŁA @BORTERK0M!

    --- grafika: Queen Antifah post Nat: https://www.facebook.com/nata.lia.5036/posts/pfbid024HX39SP75nc6M39XsJyqynLmHn5x2LEyiLJ2LqK7dyFEWircRSthbE9aPQy7sLtgl wpis osóbki z ex-Stop Bzdurom: codziennikfeministyczny.pl/lania-hasla-aborcji-siostrzenstwie-totalnie-przepadaja-na-rzecz-kaczor-rucha-kota-haha-przeklinam-na-ulicy-ale-fajnie/

    1
  • PRZEJDZIEMY! 28 czerwca w Poznaniu

    PRZEJDZIEMY.

    [Komunikat ekipy organizującej RÓBMY NIERZĄD • ANTYKAPITALISTYCZNY MARSZ RÓWNOŚCI W POZNANIU 28.06 w Poznaniu]

    --- Niezależnie od sposóbow, w jaki poznański magistrat nadużywa prawa i wynosi się ponad nie - PRZEJDZIEMY.

    Ulice Poznania oraz Pomnik Poznańskiego Czerwca są dobrem wspólnym wszystkich osób tu mieszkających. Uważamy, że ograniczenie wolności zgromadzeń tego dnia za rażące naruszenie standardów demokratycznych, które partia rządząca miastem ma na ustach tuż przed każdymi wyborami.

    Pomnik Poznańskiego Czerwca nie jest własnością Jacka Jaśkowiaka ani Gabinetu Prezydenta. Jeszcze do niedawna byłyśmy świadkami zawłaszczania pewnego pomnika na rzecz pewnej partii politycznej w pewną rocznicę. Wówczas używano aparatu represji, by uniemożliwić pokojowym demonstrantom wyrażanie swojego sprzeciwu, używano wobec nich siły, podduszano i niszczono im sprzęt. Na życzenie jednej osoby powstało wręcz specjalne prawo o zgromadzeniach, które uprzywilejowało grupę zgromadzeń.

    Ograniczanie dostępu do Pomnika Poznańskiego Czerwca tego dnia tym, którzy chcą uczcić ofiary walk o wolność i chleb, są zaprzeczeniem idei tej rocznicy. Wmawianie pokojowym demonstrantom, że stanowią zagrożenie dla zdrowia, życia i mienia to metody, które przerabiałyśmy z tamtą władzą.

    I wiecie co?

    Przeszłyśmy w protestach 2020 i 2021 roku mimo represji, zakazów i ograniczeń. Przejdziemy i teraz - mimo Uśmiechniętych Nadużyć. RÓBMY NIERZĄD - także tam, gdzie "demokracja" jest dla zarządu, a dla Areczków tego świata są barierki. Te "złe" i te "uśmiechnięte".

    28 CZERWCA, POZNAŃ PRZEJDZIEMY! --- O sytuacji możecie przeczytać także tutaj: https://www.facebook.com/KolektywPyRA/posts/850158500482671

    0
  • JAŚKOWIAK PRYWATYZUJE POZNAŃSKI CZERWIEC

    JAŚKOWIAK PRYWATYZUJE CZERWIEC ’56

    TL;DR: miasto próbuje uwalić marsz, ślizgając się po paragrafach i na podstawie niedostępnych publicznie danych.

    ---

    Radzimy usiąść w cieniu i nie spożywać kofeiny ani innych środków pobudzających, ponieważ to, co zaraz przeczytacie, skutecznie podniesie Wam ciśnienie.

    Jak pewnie wiele z Was czekamy na RÓBMY NIERZĄD • ANTYKAPITALISTYCZNY MARSZ RÓWNOŚCI W POZNANIU , który planowo powinien odbyć się w rocznice dwóch ważnych wydarzeń – Poznańskiego Czerwca oraz wybuchu zamieszek w Stonewall. To data symboliczna i ważna dla społeczności, która chce uczcić nie tylko rocznicę walk o wolność osób queerowych, ale także przypomnieć, że hasło „wolności i chleba” aktualne jest także dzisiaj. Gdyby jednak wszystko było w porządku, nie pisałybyśmy, że marsz „planowo powinien się odbyć”, dlatego nie trzymamy Was dłużej w niepewności i zamierzamy napisać o tym, jak Miasto Poznań rzuca kłody pod nogi osobom, które próbują zrobić zgodny z prawem, legalny przemarsz.

    ---

    Idąc terminami ustawy Prawo o zgromadzeniach, ekipa odpowiedzialna za formalności Antykapitalistycznego Marszu Równości wysyła zgłoszenie 29 maja o północy. Około południa pojawia się pierwsza wersja na BIP, której nie udało się zobaczyć i niedługo potem druga, która zgłoszenie uznaje za nieskuteczne. Osoby dowiadują się, że nastąpiła kolizja z innym zgromadzeniem i na podstawie art. 12 wzywa się je do zmiany czasu i miejsca zgromadzenia.

    Sprawa jest dość tajemnicza, bo nigdzie nie było informacji o kolidujących zgromadzeniach (w tym cyklicznych), więc nie wiadomo, gdzie i kiedy z czym Marsz ma kolidować. Od tego momentu robi się gęsto, bowiem poza zdawkowymi mailami z żądaniem zmiany czasu i miejsca zgromadzenia wszystkie informacje są przekazywane tylko i wyłącznie telefoniczne.

    Okazuje się, że „miejskie obchody” są tymi kolidującymi. Mają pierwszeństwo ze względu na art. 2, ale problem jest taki, że harmonogram nie był ani do dziś nie jest nigdzie dostępny. Dzwonienie i proszenie niewiele pomaga. Urząd nie zgadza się także na rozprawę administracyjną, żeby razem usiąść i się dogadać. Ekipa Marszu wyczerpuje ścieżki kontaktu.

    Spornym miejscem ma być Plac Adama Mickiewicza oraz 100 metrów w promieniu granic jego działki, w tym część ulic Święty Marcin, Wieniawskiego, Alei Niepodległości, Towarowej czy nawet Plac Stefana Stuligrosza. Powodem mają być montaż sceny, bliżej nieokreślone „miejskie obchody” oraz obecność Jacka Jaśkowiaka. Oznacza to, że Marszowi nie wolno przejść obok Pomnika Poznańskiego Czerwca i oddać hołdu ofiarom tamtych wydarzeń.

    Dla osób, które pomyślą teraz „zmieńcie trasę”: inny marsz dostał zgodę i może zakończyć się na Placu Adama Mickiewicza – tego samego dnia! Dlaczego nie ma „kolizji” ani „miejskich obchodów”? Podobnie „kolizji” nie było w zeszłym roku, kiedy na Plac Adama Mickiewicza poszedł skrajnie prawicowy pochód. Widocznie mamy równych i równiejszych, ale nie zamierzamy składać broni.

    ---

    Miasto Poznań ogranicza wolność zgromadzeń, powołując się na coś, o czym osoby chcące z tej wolności skorzystać nie mają prawa się dowiedzieć. Tak jak co niektórzy „demokraci” zaczęli traktować 4 czerwca jako swoją własność i oburzają się na organizowany niedługo protest w Poznaniu 4.06, tak teraz wygląda na to, że marzy im się prywatyzacja przestrzeni publicznej dla Poznańskiego Czerwca. Najważniejsza jest scena, na której będzie stał jego ekscelencja prezydent, a hołocie wara przejść obok.

    Teraz trochę od strony prawnej, jak rysuje się ta sprawa. W teorii wszystko po stronie pokojowego marszu, w praktyce – beton.

    ---

    Konstytucja RP (art. 57) oraz Europejska Karta Praw Człowieka (art. 11) zapewniają wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich. Dodatkowo art. 32 Konstytucji RP gwarantuje prawo do równego traktowania przez władze publiczne, więc także do manifestowania swoich poglądów na drodze zgromadzenia publicznego. Uznaje się także, że wszelkie ograniczenia wolności zgromadzeń muszą być proporcjonalne i powinny być traktowane jako wyjątki.

    Urząd Miasta Poznania powołał się na przepis, który mówi o sytuacji, gdy „nie jest możliwe ich [zgromadzeń] odbycie w taki sposób, aby ich przebieg nie zagrażał życiu lub zdrowiu ludzi albo mieniu w znacznych rozmiarach”. Jest to w naszej opinii kompletne nieporozumienie. Urząd Miasta Poznania nie jest w stanie udowodnić, że przejście ulicą Święty Marcin obok Placu Adama Mickiewicza doprowadzi do niebezpiecznych sytuacji. To na magistracie i służbach porządkowych spoczywa obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa. Podobne argumenty pojawiały się przy zakazach marszów równości – i były obalane przez sądy.

    Nie bez wpływu na obecną sytuację jest także chaos informacyjny oraz to, co jest przekazywane „na gębę”. Osoby organizujące marsz zrobiły wszystko, co w ich mocy oraz wykorzystały wszystkie dostępne środki sprawdzając, czy wydarzenie nie będzie kolidowało z innymi zgromadzeniami czy miejskimi obchodami. To na magistracie spoczywa obowiązek aktualnej, dostępnej publicznie i rzetelnej informacji, która ma wpływ na wolność zgromadzeń.

    Kolejną kontrowersją jest wyraźne nadużycie art. 2 ustawy Prawo o zgromadzeniach. Zgłoszenie zgromadzenia zostało dwukrotnie odrzucone, choć osoby zgłaszające nie miały możliwości zapoznać się z informacjami o kolidujących miejskich wydarzeniach, bo tej informacji zwyczajnie nie było i nadal nie ma jako dostępnej publicznie. Czy w takim razie, jeśli pojawi się protest niezgodny z linią władzy miejskiej, wystarczy uznać zgłoszenie jako nieskuteczne, powołać się na art. 2 Prawa o zgromadzeniach i powiedzieć, że miasto ma pierwszeństwo? I są dwa sposoby robienia marszów równości – „albo mój, albo ch*j”?

    Powyższy artykuł został użyty także jako argument za odrzuceniem propozycji rozprawy administracyjnej, bo urząd ma pierwszeństwo i prawo go tu nie obowiązuje. Prawo nie zabrania jednak spotkać się z osobami, które próbują się porozumieć z urzędnikami i dojść do porozumienia. Prawo nie zabrania zwykłej przyzwoitości.

    ---

    Sprzeciwiamy się takiemu traktowaniu przestrzeni publicznej. Poznański Czerwiec nie jest „własnością” magistratu. Miasto Poznań nie ma monopolu na czczenie tej rocznicy. Data zbiega się także z ważną rocznicą dla społeczności queerowej. Nie widzimy konfliktu pomiędzy tymi rocznicami, a wręcz widzimy wyraźne połączenie. W Stonewall zbuntowały się także osoby w niedostatku, a STAR House był bezpieczną przystanią dla biednych i bezdomnych queerowych dzieciaków. Hasło „wolności i chleba” łączy przeszłość z teraźniejszością, queerowe walkę o wyzwolenie z dążeniami do sprawiedliwości społecznej i ekonomicznej.

    Plac Adama Mickiewicza oraz Pomnik Poznańskiego Czerwca nie są prywatną własnością Jaśkowiaka, jego gabinetu oraz stada dyrektorów i zarządców. Mamy prawo domagać się respektowania wolności zgromadzeń. Mamy prawo domagać się tego, by przejść obok placu, by móc przystanąć, złożyć kwiaty, oddać hołd poległym. Mamy prawo oczekiwać, że „demokratycznie wybrane” władze będą rozmawiać z ludźmi.

    Dlatego właśnie nagłaśniamy urzędnicze fikołki dookoła Antykapitalistycznego Marszu Równości. Pierwsze dwa marsze równości przeszły „nielegalnie”. Widocznie Uśmiechniętej Polsce nie jest tak daleko standardami.

    ---

    Z naszej strony – poza gorącymi wyrazami wsparcia i deklaracją wszelkiej możliwej pomocy dla upartej ekipy Robienia Nierządu (po apdejty zerkajcie też na Manifa Poznań) – leci też mała graficzna szydera z tego, co się odwala.

    [Grafika przedstawia Pomnik Poznańskiego Czerwca na Placu Adama Mickiewicza. Na pierwszym planie znajduje się duża sylwetka wojownika z gry Metin2 z doklejoną głową Jacka Jaśkowiaka i napis „WON ZAJENTE”. Błąd ortograficzny jest celowy i odwzorowuje memiczną pisownię, która miała za zadanie odgonić inne osoby od tzw. metina.]

    0
  • RÓBMY NIERZĄD! - Antykapitalistyczny Marsz Równości w Poznaniu

    #RÓBMY NIERZĄD!

    Rekuperacja (przejmowanie, ugrzecznianie, ujarzmianie i dostosowanie pod swoje cele) jest jednym z najbardziej podstępnych i perfidnych mechanizmów, jakich używają państwo i kapitał. Jeśli nie możesz czegoś zniszczyć - spróbuj to przejąć i podporządkować.

    To właśnie dzieje się z naszą społecznością, z naszymi marszami i naszą przestrzenią, w której dla wielu z nas nie starcza już miejsca. Politycy, korporacje, instytucje państwowe - coraz mniej widać nas spośród licznych stoisk, platform i reklam. Media, które wczoraj szczuły na nas i sączyły propagandę niczym jad w umysły ludzi, dziś stają się "patronami medialnymi". Partie, które nas wielokrotnie oszukały i nadal wodzą za nosy, kluczą i kombinują, by "załatwiać", ale nigdy "załatwić", biorą sobie niektóre z nas jako swoje tokeny i pokazują - patrzcie, przecież ta osoba jest "wasza" i jest z nami, nie możemy być tacy źli, prawda? Wystąpicie przeciwko swoim reprezentantom?

    Firmy i korporacje będą utrudniać działalność związkową, ciąć koszty, masowo zwalniać, wyciskać nas jak cytrynki na śmieciówce za najniższą krajową, a na koniec pokażą tęczę w logo i swoją platformę na paradzie z pracownikami, którzy powiedzą: hej, ale ja tu pracuję, dlaczego atakujesz swoich? Oni nie są jak wszyscy inni! A na dokładkę przyjdą władze miejskie, obejmując "honorowym patronatem" marsz, w międzyczasie wywalając drag queens z platformy, bo jednak przypał.

    Dlatego właśnie wymawiamy posłuszeństwo i z radością oddajemy się NIERZĄDOWI!

    Nierząd, nierządność - to nasza odpowiedź na to, co dzieje się dookoła nas i "w naszym imieniu". Wymawiamy posłuszeństwo tłamszącemu nas systemowi, odzyskujemy przestrzeń, odzyskujemy słowa, nadajemy nowe znaczenia!

    Robimy nierząd, bo chcemy świata, w którym nie tylko nikt nami nie rządzi, ale także my nie będziemy rządzić nikim. Nie chcemy hierarchii, nie chcemy "zarządców", szefów i władców. Nie chcemy pana, nie chcemy plebana. Chcemy być wolne.

    Robimy nierząd, bo nie tylko chcemy rozpierdolenia w drobny mak tego systemu, lecz także budujemy i pokazujemy, że można inaczej. Budujemy wspólnotę dookoła wartości takich jak równość i solidarność. Wierzymy, że troską możemy rozjebać system i że troską możemy budować lepszy świat dla każdej istoty żyjącej na Ziemi.

    Słowa "nierząd" czy "nierządnica" zostały nacechowane negatywnie i służą głównie do stygmatyzacji kobiet pracujących seccu@lnie. "Nierządem" i pokrewnymi słowami określa się dziś sprzedajnych polityków, przeciwników ideologicznych czy piętnuje się w ten sposób osoby, które chce się zdewaluować i poniżyć.

    Nierządnica to osoba, która wymawia służbę interesom kapitału i polityków. Nierządnik to osoba, która uderza tam, gdzie jest niesprawiedliwość. Nierządnicze to osoba, która buduje wspólnotę. Nierząd to Anarchia.

    28 czerwca obchodzimy dwie ważne rocznice. W Stonewall queery, osoby koloru i pracujące seccu@lnie podniosły bunt przeciwko nierównościom, a ponad dekadę wcześniej w Poznaniu ludność wszczęła strajk i wyszła na ulice, żądając chleba i wolności. 28 czerwca tego roku wychodzimy i my, powtarzając postulaty tych, którzy przeszli przed nami - żądamy wolności, równości i chleba dla każdej osoby! Żadna pracownica nie istnieje w oderwaniu od swojej tożsamości, jak i żaden queer nie istnieje w oderwaniu od dostępności dachu nad głową, żywności i przymusu pracy w kapitalizmie.

    Zapraszamy więc Was, byście robiły nierząd - nie tylko z nami, nie tylko w Poznaniu i nie tylko 28 czerwca! Niech nierządność ogarnie wszystkie nasze społeczności!

    ["Nierządność – Stan, w którym jesteś w stanie pozostać niezależnym od zewnętrznej władzy, ograniczyć jej wpływ na swoje życie, być nieprzewidywalny i niemożliwy do zewnętrznego zarządzania. Kiedy nie można narzucić ci kontroli, nie da się tobą władać. Wypychanie wpływu państwa, ekonomii i pol*cji ze swojego życia. To podkręcanie atmosfery i intensywności z@mieszek czy p0wstań, w przeciwieństwie do sił politycznych, które chciałyby je jakoś przejąć, zagospodarować i ukierunkować. W tym kontekście, jest to dążenie do maksymalnej nieopanowalności i niemożliwości zarządzania sytuacją.]

    0
  • Ani sprawiedliwość, ani naprawcza - o ksenofobii po poznańsku

    Jakiś czas temu poznańskie media i grupki obiegły informacje o gangu Ukraińców atakujących Polaków, zaczepiających pod Starym Browarem czy nad Wartą. Wkrótce potem z odsieczą ruszyli patrioci, grunwaldzka sekcja kibicowska i przeprowadzili "rozmowy wychowawcze"...

    Dobra, tu nawet nie da się zironizować bez ciarek żenady.

    Jeśli dziennikarze śledczy nie są w stanie potwierdzić tych rewelacji, drążenie tematu przynosi jedynie kolejne wersje, a nagrania są, ale ich nie ma - to znów mamy do czynienia z ksenofobicznym psim gwizdkiem. Grzanie Wołynia przeszło bez większego echa, więc trzeba znaleźć kolejny powód do nawalania w mniejszość ukraińską.

    Jeśli już "patrioci" brzęczą o "naszym kraju i naszych zasadach", to spieszymy z przypomnieniem, że "nasze zasady" to sprawiedliwość naprawcza i resocjalizacja, a nie wolnoamerykanka, kibolskie łapanki, zmuszanie do recytowania formułek przed kamerą i przeprowadzanie "rozmów wychowawczych" przez typów obnoszących się z faszystowskimi symbolami. Jęczycie o rzekomy brak szacunku do "gospodarzy", nie umiejąc się zachować jak "gospodarze".

    Aż siara, że kolektyw uchodzący za anarchistyczny tłumaczy podstawowe zagadnienia związane z prawem wykroczeniowym i karnym.

    Tak długo, jak istnieją ludzie, będą istniały między nimi spięcia i rękoczyny. I ktoś kiedyś wymyślił taki koncept jak "sprawiedliwość naprawcza", a potem ktoś dołożył do tego "resocjalizację". Chodzi o to, by uczynić zadość zadanym krzywdom, zrozumieć co złego się zrobiło, naprawić to i "wrócić do społeczeństwa".

    Te "pogadanki", wręcz polowanie na osoby z Ukrainy, nagrywanie filmików z nimi, co do których można mieć wątpliwości, czy to dobrowolnie - to wszystko jest zaprzeczeniem sprawiedliwości naprawczej i deeskalacji. To podsycanie konfliktu, pokazywanie, że "my" to dobrzy, a "oni" są źli, nie są u siebie, są gorsi, a przez nich wzrasta przestępczość. To jest język skrajnej prawicy. Język, który nigdy nie doprowadził do niczego dobrego, niczego pozytywnego.

    Tym bardziej jest to żenujące, że mówią i robią to zwykli bandyci, którzy "kroją" dzieciaki z plecaków i szalików drużyn, z którymi jest "kosa". Robią to bandyci grożący śmiercią pokojowo maszerującym ludziom, zmyślający na pałach o antifiarzach z nożami, kradnący queerowe i antyfaszystowskie flagi, żeby pokazać swoją "dominację".

    (jeśli jesteś anti-antifa, to zostaje samo "fa" i serio nie ma się czym chwalić)

    Dołączenie się do całej tej akcji Młodzieży Wszechpolskiej jedynie utwierdza nas w tym, że coś tu jest nie tak. Jakbyśmy już raz nie zdemaskowały fejura z MW-owskimi "tęczowymi brygadami".

    Podsumowując: jeśli bojownikom o "porzundki" tak zależy, żeby ukarać domniemanych sprawców i uczynić zadość ofiarom, to może zróbcie to jak dojrzali ludzie, a nie ksenofobiczna bandyterka.

    0
  • Marsz miliona hipokrytów

    Marsz stu tysięcy, marsz miliona, marsz o pietruszkę, marsz o psi uj. Nazywajcie to jak chcecie, my nie będziemy tego nawet transmitować na żywo.

    Nacjonalistyczny prawicowy polityk - uwaga, werble! - Donald Tusk ogłasza "marsz miliona" i... "o prawa kobiet"!

    Oczywiście nie tych ginących na granicy. Te mają nieprawidłowy kolor skóry i pochodzą z "islamskich" krajów. Także nie tych niezamożnych, którym świadczenia socjalne ratują budżet. Ani tych tęczowych, transpłciowych - one mogą sobie poczekać w nieskończoność na ochłapy, bo trzeba się podlizać faszystom.

    PO rządziło dwie kadencje. Miało większość, prezydenta, bez problemu mogli wywalić artykuł 152 Kodeksu karnego. Ale czego się spodziewać, skoro nawet konserwatywna "ustawa Dunina" nie przeszła, Komorowski nie podpisał ustawy ułatwiającej nieco życie osobom transpłciowym, a w 2017 roku POzacinali* się w kiblach i coś za dużo osób nie przyszło na głosowanie ws. projektu "Ratujmy kobiety"?

    Tusk oraz jego partia nie mają żadnego mandatu do mówienia o prawach kobiet. Przez lata pomagali utrwalać "kompromis" i cementować szkodliwy układ, a teraz pikachu, bo kobiety są skazywane za pomoc w aborcji, upokarzane rewizjami osobistymi czy umierają na ciążę.

    Tusk ma za nic demokrację i prawa jakichkolwiek poszkodowanych grup społecznych. Widzi doskonale, co zrobił jego poprzedni spęd w Warszawie - sondaże lecą mniejszym partiom opozycyjnym, a rośnie faszystowska skrajna prawica. Widzi to i z premedytacją zamierza to powtórzyć tuż przed wyborami - żeby podbić sobie, dopieprzyć mniejszym partiom, a federacja szurów? Z nimi się ułożą po wyborach. Politycy PO nie zaprzeczają, że do takiej koalicji może dojść.

    Nie mówiąc o pamiętnych słowach Nitrasa do Żukowskiej, że "jak będziemy rządzili z konfederacją, to my będziemy rządzili, a konfederacja zajmie się wami"...

    Donald Tusk jest nacjonalistycznym prawicowym politykiem, wolącym mieć u sterów faszystów niż jakąkolwiek lewicę, nawet dość miękki socdem jakim są chociażby Razemki.

    Donald Tusk jest hipokrytą, którego obchodzi tylko własne ego oraz jego własna partia.

    Krytykujemy i będziemy krytykować każdą polityczkę i każdego polityka - jeśli szczują na uchodźców, grają nacjonalistycznymi psimi gwizdkami czy instrumentalnie traktują prawa człowieka pod swoje kampanijki, by potem powiedzieć, że to nie ten czas, żeby osoby LGBT+ czy z macicami miały tu jakieś prawa.

    Przed nami naprawdę gówniane miesiące. Jeszcze tylko tego nacjola Giertycha tu brakuje do kompletu.

    Pamiętajcie, że jeśli ktoś manipuluje i używa praw dowolnej dyskryminowanej grupy jako tokenu, macie prawo głośno go krytykować. Nie dajcie się zjeść "silniczkom" i fanbojom "zjednoczonej opozycji", którzy coraz bardziej przypominają fanatycznych zwolenników partii rządzącej swym językiem i zachowaniem.

    [credits: They Can Talk, captions: "So who was in power eight years before PiS and could easily cancel Article 152 of the Penal Code?", "WHO HASN'T DONE IT, FUCKING HYPOCRITE!" - Article 152 is the law by which Justyna Wydrzyńska was convicted of assisting in an abortion]

    0
  • Tu nie chodzi o pamięć. Część I

    Zacznijmy od najważniejszej rzeczy: Wołyń, podobnie jak wszelkie kwestie antyuchodźcze, są wyciągane przez skrajną prawicę, żeby szczuć i zniechęcać, a nie po to, by rzeczywiście upamiętniać czy tworzyć coś wartościowego.

    Wołyń się wydarzył. Nikt nie zamierza tego kwestionować. Nie możemy jednak pozwolić, by nie wyciągnięto lekcji z tragicznej historii, jak na dłoni widocznej już w polityce II RP - że zaczyna się od słów.

    Pikiety przeciw "ukrainizacji Polski" używały Wołynia jak psiego gwizdka. Wołyń jest odgrzewany za każdym razem, gdy mowa o pomocy osobom z Ukrainy.

    W 2022 roku, mimo trudnej wspólnej przeszłości, osoby z Polski i Ukrainy pokazały, że podziały można zasypywać, że można żyć obok siebie w zgodzie. Dziś jesteśmy współpracownikami, sąsiadkami, nasze dzieci uczą się razem, studiujemy razem na uczelniach, mijamy się w sklepach i na ulicach.

    Zresztą ministerstwa kultury Polski i Ukrainy podpisały memorandum o współpracy w obszarze pamięci narodowej. Największe kościoły obu krajów w tym roku wspólnie celebrować będą liturgię słowa "Przebaczenie i pojednanie". A jeśli skrajna prawica ma pretensje, że w Ukrainie może być kiepsko z obchodami 80. rocznicy Krwawej Niedzieli, to może niech mają pretensje do Federacji Rosyjskiej? Czy do mocodawców nie wypada?

    Pierwszy poznański marsz pamięci Wołynia odbył się dopiero w zeszłym roku, po agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. To nie tylko cyniczne wykorzystanie tematu, by uderzać w osoby w sytuacji uchodźczej, lecz także deptanie pamięci ofiar. Wiemy, jakie organizacje stoją za powołaniem tej inicjatywy i wiemy, jakie łączą ich "wartości". Nie wierzymy w dobre intencje organizatorów oraz ostrzegamy - pomimo pozorów to wydarzenie może stać się platformą do nagonki na osoby z Ukrainy.

    My natomiast jesteśmy chętne i gotowe na rozmowy i działania z diasporą ukraińską w Poznaniu. Czy to będą spotkania, czy wspólne pikiety, upamiętnienia, czy cokolwiek się może urodzić - pamiętajcie, że Poznań to także Wasz dom. Macie prawo czuć się tu bezpiecznie. Jesteśmy tu razem.

    0
  • "Obwarzanek" dla nekromanty neofaszyzmu, czyli jak "opozycja" depcze po wartościach demokratycznych

    Stało się. Roman Giertych - tym nieco starszym z nas znany jeszcze jako wskrzesiciel Młodzieży Wszechpolskiej i lider Ligi Polskich Rodzin, tym nieco młodszym kojarzący się ze skakaniem wraz z KOD-em i naprawdę żałosnymi wzięciami na Twitterze - będzie kandydował z tak zwanego "obwarzanka poznańskiego" do Senatu.

    ŻADNA z partii opozycyjnych będąca przy stole tzw. "paktu senackiego" nie zgłaszała sprzeciwu co do jego kandydatury. Tym samym, wbrew obietnicom Tuska, kreowanego na lidera opozycji, Jadwiga Rotnicka będzie musiała pożegnać się z Senatem.

    Tyle właśnie warta jest dzisiejsza "opozycja", tyle warte są obietnice i słowa Tuska. Queerfob wskakuje na miejsce senatorki, która miała odwagę mówić, że tęcza nie obraża. Zamiana doświadczonej hydrolożki - co ma niebagatelne znaczenie w kontekście sytuacji hydrologicznej w kraju - na (delikatnie mówiąc) kontrowersyjnego adwokata to nie tylko spadek jakościowy, lecz także policzek wymierzony ludziom z Poznania i okolic.

    "Opozycja" uznała, że nie wystawi kontrkandydata Giertychowi, czyli de facto legitymizuje jego start w ramach "paktu". Tym samym akceptuje utratę tak naprawdę pewnego mandatu, bo od czasu powołania OW 90 PiS nie miał tam szans.

    Pokazuje to też nadchodzącą jakość rządzenia (o ile opozycja wygra) "zjednoczonej opozycji" - obietnice, umowy będą nieważne, jeśli w grę wejdzie kolesiowski interes.

    Co możemy powiedzieć wkurzonym, rozczarowanym osobom z "obwarzanka" i nie tylko? Oczywiście, że powinnyśmy i będziemy protestować przeciwko neofaszystowskiemu nekromancie. A jeśli taki stan rzeczy ostatecznie zostanie przyklepany - namawiamy do oddania głosu nieważnego w wyborach do Senatu lub wzięcia zaświadczenia o prawie do głosowania i pojechania tam, gdzie głos nie pójdzie na skrajnie prawicowego dupka.

    Stay tuned!

    0
  • Martwy kodeks

    Przeforsowanie w przepisach czegokolwiek, co ukróciłoby krucjatowe zapędy skrajnej prawicy z różańcami w rękach, graniczy z cudem. Najpierw musi zebrać się odpowiednio silny i zdeterminowany komitet, zebrać podpisy, ogarnąć opinię prawną dla projektu uchwały, potem rada miasta nie może stchórzyć i musi to przegłosować, a na sam koniec jest służalczy, rządowy wojewoda oraz sądy administracyjne, które regulacje dotyczące zakazu prezentowania drastycznych treści odrzucają ze względu na... wykroczenie poza kompetencje samorządu i "dublowanie" prawa.

    Wojewodowie i sądy wskazują artykuły 51 oraz 141 Kodeksu wykroczeń. Za ich egzekwowanie odpowiedzialna jest p_licja.

    Widzicie problem?

    Trudno jest mówić o tym, że "krajowe prawo jest wystarczające", kiedy jego respektowaniem zajmować się ma kolejna polityczna maszynka, zbrojne i brutalne ramię władzy. Sam Poznań był świadkiem niejednego zajścia, gdzie p_licja chroniła zygociarzy nękających pacjentki i mieszkańców czy przypadkowych ludzi, a represjonowała osoby przeciwko temu protestujące.

    Osoby brutalnie poszarpane i wywleczone do radiowozu na terenie GPSK. Sprawa Anny Bąk, która finalnie zmiażdżyła przed sądem p_licję, wraz ze swym pełnomocnikiem. Anna także była szarpana, została zatrzymana, rzecznik prasowy poznańskiej p_licji oczerniał ją publicznie i narażał na lincz. Osoby, które miały założoną sprawę wykroczeniową za trzymanie tęczowej flagi z czerwonym piorunem w pobliży zygoto-pikety. Zaciągnięcie do radiowozu osoby z ekipy Jedzenia Zamiast Bomb. Uderzenie w twarz protestującej, używanie gazu pieprzowego, kajdanek, nękanie sprawami w sądach.

    To tylko szybki przegląd incydentów, o których wiemy. Dla porównania: ŻADNA ze spraw wytaczanych zygociarzom nie zakończyła się choćby skazaniem z art. 51 czy 141 KW! P_licja czynnie utrudniała składanie zawiadomień, nie legitymowała fanów krwawych bannerów, uniemożliwiając skarżącym skuteczne ściganie. Pod rękę szedł CZK, ignorując prośby i apele ludzi zmęczonych ciągłymi hucpami pod oknami szpitala i mieszkań.

    Mamy więc do czynienia z sytuacją bez precedensu - istniejące w teorii przepisy nie są stosowane, gdyż jest to nie na rękę władzy, więc i służbom pod ich butem. Szanse na doprowadzenie sprawy zgorszenia czy zakłócenia porządku publicznego są w zasadzie znikome, bo wszystko może się zakończyć umorzeniem śledztwa już w komendzie.

    Nie możemy czekać do wyborów jednych czy drugich, aż wygra partia taka, śmaka czy owaka i może łaskawie coś zmieni. To, co tak łatwo nie ulegnie zmianie, to mentalność p_licji. Nie ulegną tak łatwo zmianie gorszące zachowania płodziarzy. A silny stres wywołany takim krwawym "różańcem" pod szpitalem może kosztować zdrowie lub życie.

    Dlatego właśnie jednym z rozwiązań jest poszerzenie grona instytucji, które będą mogły legalnie działać w ochronie spokoju ludzi w Poznaniu. Zaangażowanie miasta i jego służb w obronie pacjentek czy mieszkańców oraz przypadkowych osób narażonych na krwawe widoczki może przynieść jedynie korzyści zarówno dla dobrostanu psychicznego ludzi (w tym dzieci!), jak i dla debaty publicznej.

    Jeśli ludzie są terroryzowani krwawymi bannerami, różańcami, bezbronni wobec tego, bo władza zawsze weźmie stronę wannabe krzyżowców, jeśli głosy przeciwne spotykają się z nękaniem, ze SLAPP-ami po polsku, to nie możemy mówić o jakichkolwiek demokratycznych mechanizmach czy mieszczących się w ramach obecnej sytuacji prawnej praw do egzekwowania istniejących przepisów.

    0
  • Jowita zostaje!

    Przede wszystkim jutro widzimy się o 17:00 na demo "Jowita nie jest na sprzedaż! - spotkanie z rektorką Bogumiłą Kaniewską pod Jowitą"!

    Przypadek Domu Studenckiego "Jowita" jest bardzo wyraźnym i bolesnym odbiciem tego, co stało się z uczelniami publicznymi oraz jak postrzegane są osoby młode przed decydentki i decydentów.

    Niezależność uczelni w praktyce zaczęła oznaczać totalną samowolkę poza kontrolą społeczności uczelnianej. Zdecydowanie za często władze uczelni polskich nie poczuwają się do odpowiedzialności za warunki lokalowe osób studiujących i wynikające z tego wykluczenia najbiedniejszych, ale za to mają czas i energię na anulowanie wykładu zwolnionej nagle zastępczyni RPO czy na łamanie godności studiujących osób transpłciowych.

    Dobrze jest, gdy istnieje samorząd, który może jakoś zareagować. W praktyce jednak kompetencje rad samorządów uczelnianych bywają mocno ograniczone, nie mówiąc o tym, że są i uczelnie, na których sprawiedliwe, jawne i uczciwe wybory potrafiły nie odbywać się przez parę lat.

    Płytko pojmowana demokratyzacja przestrzeni publicznej, robiona przez pryzmat neoliberalnych dogmatów, odbija się boleśnie na wielu dziedzinach życia, w tym na nauce oraz na osobach studiujących właśnie.

    UAM od lat wiedział, że stan Jowity się pogarsza, jednak nie zrobił w zasadzie nic, by temu zapobiec. Wygodny wybieg pt. "niepewna sytuacja prawna działki", przeczekanie paru lat, potem ogłoszenie, że likwidujemy akademik, budujemy nowy na Morasku, a dla kogo nie starczy miejsca lub nie będzie go stać - trudno.

    Młode osoby są postrzegane w tym państwie jako maszynki do niewdzięcznej, źle opłacanej pracy, nie tylko dorywczej, do niskopłatnych lub bezpłatnych staży. Jednocześnie nie gwarantuje się im niczego. Miejsce w akademiku to szczęśliwy traf na loterii, a reszta jest spychana na "wolny rynek", gdzie ceny lokali użytkowych poniżej 25 metrów kwadratowych biją rekordy absurdu.

    Siłą rzeczy powoduje to wypchnięcie z możliwości studiowania osoby niezamożne, a te w niewiele lepszej sytuacji zmusza do zastanowienia się, co dalej - czy zwyczajnie stać je na dalszą edukację. Czy starczy czasu i sił? Nie każdemu pomaga rodzina, nie każda osoba załapie się na stypendium socjalne.

    Jowita jest nie tylko jednym z tańszych akademików, lecz przede wszystkim była i jest domem setek osób. I powinna być nim dalej, wyremontowana, w przystępnej cenie. A miejsc w akademikach powinno być zwyczajnie więcej, także w centrum miasta.

    Budującym jest to, że społeczność studencka wzięła sprawy we własne ręce. Denerwuje marudzenie, że "PiS może mieć powód do ataku" - to nie o wasze wybory tu chodzi, tylko o dach nad głową ludzi oraz możliwość edukacji bez paraliżującego lęku o lokum.

    Cieszy także szerokie poparcie społeczne dla sprawy Jowity. Mamy nadzieję, że uda się przekonać władze UAM, że sprzedaż Jowity nie jest rozwiązaniem, a spychologia ludzi na "wolny rynek" jest złe na wielu poziomach.

    Jesteśmy całym sercem i jutro gardłami z Jowitą! ✊

    0
  • Nic o nas bez nas!

    To już ten czas w roku, gdy wszelakie pseudosojusznictwo, politykierstwo i pospolite libkostwo wychyla się ze swych nor w poszukiwaniu darmowych punktów wyborczych.

    Jak co wybory myślą, że wystarczy queerom rzucić jakiś ochłap, obietnicę, że być może w tej kadencji nie spuścimy waszych praw w kiblu, nie dopuścimy do kolejnych samobójstw, samookaleczeń, łaskawie pozwolimy wam godnie żyć. Ale potem - jak to się mogło stać? - przychodzą Ważniejsze Sprawy [trademark] oraz Nie-W-Tej-Kadencji sp. z.o.o. i jesteśmy spuszczane na drzewo.

    To, o czym mówimy, we własnym imieniu, nierzadko jest ignorowane. Ewentualnie łaskawie wrzuca się nasze słowa o naszych problemach i postulatach, ale koniecznie okraszone komentarzem Ważnej Persony. Dopiero wtedy nasze zdanie ma prawo zaistnieć w przestrzeni publicznej. Odpowiednio zmoderowane i zaakceptowane przez kolegia redakcyjne oraz grono polityków czy tzw. "sojuszniczek", które przecież chcą dobrze, ALE. Ludzie nie są gotowi, nie zrozumieją, trzeba odsunąć pewną partię od władzy...

    No ale co by nie było, nagle nasze problemy są arcyważne i arcyciekawe. Gotowi sypać obietnicami, robić sobie focie na paradach (a potem spierdalać gdzie pieprz i wanilia rośnie, gdy ludzie walczą z pogromobusami), ale w międzyczasie ze swoją armią wiecznie ugrzeczniający, że za ostro, że tak protestować nie wolno, że to "niecywilizowane" (antropologia się w kieszeni otwiera), że nie wolno przeklinać i brzydko krzyczeć, bo przez nas pewna partia wygra wybory.

    Nasz krzyk ma wiele wymiarów. To krzyk rozpaczy, gdy giną kolejne nasze przyjaciółki i przyjaciele, osoby koleżeńskie, nasze queerowe rodzeństwo. Rozdziera nas gorycz i wściekłość po zamordowaniu naszej siostry, Brianny Ghey, wymazywanej przez media przez swą transpłciowość. Krzyczymy z bezsilności, w akcie solidarności, kiedy osoby, które "łamią prawo" (które nie chroni nas, tylko naszych oprawców), są sądzone. Krzyczymy wreszcie z wkurwu, bo mamy dość. Mamy dość bycia jebanym tokenem od święta, zwłaszcza "święta demokracji", do którego można się odwołać, rzucić kolejną gównoobietnicę, cyknąć sobie z nami fotkę i udawać wielce sojuszników.

    A co się dzieje, kiedy otworzymy usta i zaczniemy protestować? Poza tym, że oczywiście "dla naszego dobra" odzywają się ludzie wyrywający nam platformę i tłumaczący, jak mamy protestować i na kogo głosować?

    Tokenizacja. Cholernie podstępne zjawisko. Coś, co zrobił rednacz cisgej pe el (z jakiegoś powodu nadal dostępne pod domeną queer pe el), kiedy społeczność trans zbuntowała się przeciwko publikacji na portalu "queerowym" wywiadu z transfobką. Oliwa "wystawił" Lalkę Podobińską i Annę Grodzką - dwie ważne dla transowej społeczności osoby. Próbował przeciwstawić "stare wyjadaczki" tym rozwrzeszczanym queerom. Nasza społeczność jest jednak sprytniejsza i uznała, że szacunek do Lalki i Anny nie sprawia, że zgadzamy się we wszystkim, mamy tu odmienne zdanie, a rednacz Oliwa to konserwatywny dupek, który banuje transów za pisanie o zdaniu społeczności trans.

    W przestrzeni publicznej możemy obserwować takie zjawisko częściej. A to jakaś organizacja niby tęczowa, co to otwarcie wspiera konserwatywną partię albo się jej podlizuje, a to partie wykorzystujące gorące serca działających osób i próbujące przekuć je w tokeny. Patrzcie, ten gej, ta lesbijka, ta osoba trans nas popierają! Widzisz? To my jesteśmy ci dobrzy!

    A potem musimy organizować na marszach równości bloki antykapitalistyczne, apartyjne i bezmłodzieżówkowe, próbując w "swoje święto" wyrwać i odzyskać choć trochę platformy dla nas, dla naszych postulatów, dla naszych uczuć, bo na te nie ma miejsca, w przeciwieństwie do platform i flag korporacji, partii czy limuzyny prawicowej polityczki.

    Kiedy widzicie, że coś jest "o was" lub "dla was", nie bójcie się pytać i drapać za szczegółami. Czy wydarzenie queerowe robią queery? Czy o osobach trans będą mówić osoby trans? Czy to naprawdę wydarzenie dla nas, czy akcja dla mediów, partii czy jakiejś liberalnej organizacji? I nie, nie jest to "rozwalanie społeczności" ani "niszczenie inicjatyw". Nic o nas bez nas.

    To my tworzymy tę społeczność. To my nawzajem pomagamy sobie, zrzucamy się na operacje, hormony, na czynsze, na żyćko, na kebsa czy kawkę, bo ludzie mają swoje potrzeby, ale też i prawo do przyjemności. To my wyciągamy do siebie ręce, przytulając się i paląc świece naszym zmarłym bliskim, to my stajemy za sobą, kwitniemy w kotłach, świerkniemy pod sądami w naszych sprawach. Nie zasługujemy na to, by być kolejnym punktem "do odhaczenia", "dla świętego spokoju", by być kolejnym punktem pustych obietnic, byle komuś wpadł głos więcej.

    Zasługujemy na godne, bezpieczne życie. Wolne od kapitalizmu oraz od kapitalizacji naszych postulatów przez różne partie i organizacje. Pisane przez nas, przeżywane tak, jak czujemy i tego chcemy. Zasługujemy, by mówić same o swoich potrzebach, problemach i postulatach - bez pośredników, bez komentarza Ważnej Persony obok, bez bycia spychanymi jako "idpol" czy "temat zastępczy".

    NIC O NAS BEZ NAS! 🏳️‍⚧️🏳️‍🌈🏴

    0
1 Active user